Z wizytą w Norwegii, cz. 4 – z OSLO do BERGEN pociągiem
przez Ola @ Listopad 18, 2022
Drugim etapem naszej norweskiej podróży był pobyt w Bergen, do którego dojechaliśmy bezpośrednio pociągiem – moim ulubionym środkiem lokomocji:) Samolot czy samochód nigdy nie da mi prawdziwego relaksu, tego przyjemnego poczucia zwolnienia tempa i możliwości podpatrywania umykającego świata zza szyby, co pociąg. Tak już mam od dzieciństwa i… dobrze mi z tym:) Bergensbanen – linia kolejowa, zbudowana w 1909 roku, łączy dwa największe miasta Norwegii – Oslo i Bergen najbardziej malowniczą trasą widokową północnej Europy. Nie pamiętam już gdzie dokładnie znalazłam informacje o tej turystycznej atrakcji, ale to właśnie do niej dopasowaliśmy później nasze plany, a nie odwrotnie:) Początkowo chciałam zobaczyć ją zimą, ale mieszkanka Bergen, z którą skontaktowałam się przez Internet w całkiem innej sprawie, ostatecznie polecała mi bardziej wiosenno-letnie miesiące niż luty, z uwagi na częste opady w tym regionie i dość krótki dzień. Posłuchałam więc dobrej rady i do pociągu wsiedliśmy o godz. 6.25 pewnego, czerwcowego poranka, ciesząc się na tę 5ookm podróż jak małe dzieci…
W pociągu obowiązuje całkowita rezerwacja miejsc, ale bilety można kupić już na trzy miesiące przed wybraną datą (www.vy.no), co podobnie jak w naszych rodzimych kolejach, daje szansę na promocje dla dobrze zorganizowanych i bilet w niższej cenie. W zależności od pory dnia, można wybierać spośród 4-6 połączeń, w tym także nocnych. Ale jechać panoramicznym pociągiem tymi uroczymi norweskimi zakątkami i nic nie widzieć z powodu ciemności, to mija się z celem, chyba, że ktoś naprawdę nie ma wyboru lub… dobrze zna trasę przejazdu:)
Niektórych podróż koleją usypia, ale tu warto mieć oczy szeroko otwarte, bo ta prawie 7 godzinna podróż pociągiem dowozi do ponad 20 stacji kolejowych (które starałam się zapisywać w notesie, by pod wpływem kolejnych wrażeń nic mi nie umknęło). Zatrzymalismy się tego dnia m.in. na poniższych stacjach: Sandvika, Asker, Drammen, Hokksund, Vikersund, Hønefoss, Veme, Sokna, Flå, Nesbyen, Gol, Ål, Geilo, Ustaoset, Finse, Hallingskeid, Myrdal, Upsete, Mjølfjell, Voss, Dale i Vaksdall. Co szokujące, według opisu trasy, przejechaliśmy tego dnia ponad… 180 tuneli, z czego ten za stacją Finse ma aż 10km długości, a ten, pomiędzy Myrdal i Voss, choć jest o połowę krótszy, to budowany był przez dekadę. Kiedy nie byliśmy w tunelu, to szczerze zachwycaliśmy się tamtejszą przyrodą… jak na przykład piątym co do wielkości największym jeziorem Norwegii – Tyrifjorden, mającym aż 330m głębokości, soczyście zielonymi plenerami
oraz 35km pasmem górskim – Hallingskavet, z jego najwyższym szczytem – 1933 m n.p.m. Zachwycający spokój mijanego krajobrazu, sprawił, że natychmiast wyobraziłam sobie dłuższy pobyt na eksplorowanie tej okolicy.
Jednym z wielu proponowanych szlaków trekkingowych jest ten, rozpoczynający się na Prestholtseter, w Geilo – popularnym ośrodku turystycznym, wzbogaconym o 2500 stopni, zbudowanych przez nepalskich Szerpów. Niestety, nie widziałam, więc muszę uwierzyć na słowo, ponieważ tym razem jechaliśmy bezpośrednio do celu i nie było żadnych możliwych odstępstw czasowych, by to zrealizować. Kto wie, może kiedyś tam wrócimy i przejdziemy tę trasę…
Jakby mało było tych pięknych widoków po drodze, to pociąg przejeżdża jeszcze przez Park Narodowy – Hardangervidda. Utworzony w 1970 roku stał się domem dla największej w Norwegii populacji reniferów. Biorąc pod uwagę, że podróż rozpoczęliśmy w czerwcowym słońcu, to tym trudniej było nam uwierzyć, że w połowie drogi zrobiło się już za oknem prawdziwie… zimowo.
W takim mini arktycznym klimacie leży, wspomniana już wcześniej miejscowość – Finse, z najwyżej położoną stacją kolejową na trasie przejazdu – 1222m n. p. m, choć najwyższy punkt ułożenia torów znajduje się kilka kilometrów wyżej, na wysokości 1237m n. p.m.
Te spokojne, wręcz idylliczne krajobrazy Norwegii od razu przypomniały mi zimową panoramę Islandii, którą też bardzo chętnie odwiedziłaby ponownie. Siedząc w pociągu, w koszulce z krótkim rękawem, trudno było mi uwierzyć w to, co mieliśmy przed oczami, ale…
zimowa sceneria, która totalnie nas zaskoczyła, zrobiła mnie, fance białego puchu prawdziwą niespodziankę…
Zbliżając się stopniowo do celu, zjechaliśmy na niższy poziom… morza, co sprawiło, że krajobraz za oknem znów stawał się bardziej zielony, choć wciąż bardzo surowy…
Do Bergen, znanego ze swojej płaczliwej pogody i… 200 dni deszczowych w roku, dotarliśmy planowo na godzinę 13.10 i jak tylko zostawiliśmy plecaki na nowej bazie, poszliśmy zwiedzać miasto…
Cdn…
Dodaj komentarz