Świat oszalał

przez Ola @ Marzec 13, 2013

Z dnia na dzień albo z tygodnia na tydzień prasa donosi o życiu znanych ludzi. Swego czasu na Wyspach dzień bez informacji o Beckhamie, czy jego równie popularnej żonie – Victorii był dniem straconym:) Niedawno, z uwagi na plany zawodowe Davida, cała rodzina przeprowadziła się do Paryża i już nie nie goszczą w Anglii tak często jak dawniej, co przekłada się również na ich obecność w mediach… i dobrze!

Ale jak nie oni, to inni, bo przecież „tego kwiatu jest pół światu” i chyba wybór padł teraz na Kate Middleton, czy jak kto woli Księżną Cambridge. Kate znana prasie była już dawno, odkąd zaczęła pokazywać się u boku księcia Williama, ale pierwsze strony gazet zdobyła dopiero po oficjalnych zaręczynach:) Nie trzeba było długo czekać na ciąg dalszy, by ruszyła lawina… makulatury.

Tytuł po tytule „krzyczał” o coraz to nowych wydarzeniach – a to przed ślubem, a to na ślubie i po nim… Wszystko wskazuje na to, że „dziennikarze” nie odpuszczą tak łatwo, ponieważ zawsze znajdą coś dla siebie – teraz tym łakomym kąskiem jest jej ciąża! Codziennie szukają możliwości zrobienia zdjęcia, łamiąc po drodze wszelkie granice. W tym chorym wyścigu, najważniejsze jest przecież to, by być pierwszym tytułem, który zarobi pieniądze, kosztem świętego spokoju, a w lipcu pokaże światu… przyszłego, trzeciego w kolejności do tronu, następcę.

Ostatnio, chyba z braku informacji na temat Kate, na łamach jednego z magazynów, analizowano jej ubiór, by znaleźć klucz do stylu, powszechnie uznawanego za gustowny. Myślę, że musiało się im w tej redakcji bardzo nudzić albo byli naprawdę zdesperowani, by porównywać kolory w których wystąpiła, długości jej rękawów, a także ilość rzeczy, które miała ze sobą podczas oficjalnych wizyt i ich wartość. Co więcej, ustalono również procentowo jakich firm ubrania nosi najchętniej i w jaki sposób zwykle trzyma małe torebki ( np. jedną ręką 31%, oburącz 48%). Widząc to nie mogłam się  powstrzymać od śmiechu, ale z drugiej strony to naprawdę szczerze jej współczuję… Najgorsze jest to, że prasowe hieny wciąż będą węszyć i ani prośby ani groźby nie zatrzymają tej rozpędzonej machiny, dlatego w związku z tym dziennikarskim terrorem, łączę się z nią „w bólu”. 

W ramach solidarności z uciśnionymi, mogę jedynie omijać szerokim łukiem punkty sprzedaży takiej prasy i jednocześnie cieszyć się, że jestem „szarą eminencją”, której nikt nie podgląda, niczego nie wylicza i z niczego nie rozlicza. Jak to dobrze, że „mój dom, jest moją twierdzą” - jak dobrze!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz