Słowo do Słowa

Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Trójmiasta, muszę, choć na chwilę, zajrzeć do Sopotu. Zwykle jednak są to ściśle turystyczne wizyty, więc na życzenie odwiedzających nas osób, zwiedzamy głównie bardziej znane punkty miasta, by mogli osobiście zobaczyć te pocztówkowe obrazki z nadmorskiego kurortu.

Tym razem, nasza ostatnia wizyta, sprawiła, że mieliśmy dużo więcej czasu i na pomieszkanie we własnym domu i na spędzenie wolnego czasu w Trójmieście, z czego staraliśmy się owocnie korzystać, m.in. relaksując się na długich spacerach i podczas długich rozmów przy kawie… jak na przykład w kolorowej „Piaskownicy” tuż przy plaży.

Po 24 latach od ostatniej wizyty w Operze Leśnej, jeszcze wtedy ze szkolną wycieczką, udało mi się ponownie tam zajrzeć. Co roku, w okresie letnim jest to obowiązkowy punkt na polskiej mapie festiwalowej, gromadzący pod swoim dachem nawet 5600 miłośników muzyki rozrywkowej.

Atmosfera amfiteatru pozwala również na zorganizowanie tam firmowego szkolenia, czy konferencji a nawet… własnej imprezy okolicznościowej.

Spacerując po Sopocie wybieraliśmy głównie wewnętrzne, pełne zieleni, uliczki,

choć tego dnia i tak nie musieliśmy uciekać od sezonowych tłumów, ponieważ piękna pogoda zabrała wszystkich urlopowiczów na plażę, przez co w samym mieście było przyjemnie pusto…