Pozdrowienia z Polski

przez Ola @ Sierpień 8, 2012

Witam serdecznie z południa Polski, gdzie obecnie stacjonuję. Nie pisałam do tej pory, bo… po pierwsze jestem na wakacjach :) a po drugie i najważniejsze… nie mam tutaj łatwego dostępu do internetu… z czego się w sumie cieszę i po trzecie… PATRZ: punkt pierwszy :) Ale jak już go złapałam to postanowiłam w skrócie nadrobić zaległości w pisaniu i opowiem co i jak… 

Otóż w ostatni piątek, zgodnie z planem, Wrocław powitał nas przed południem. Powitał jednak deszczową aurą – chyba specjalnie, byśmy nie doznali pogodowego szoku :) Z lotniska dotarliśmy szybko do centrum, gdzie na dworcu dowiedzieliśmy się, że z braku wieczornych połączeń autobusowych do Karpacza, musimy zmienić swoje wcześniejsze plany. Na zwiedzanie Wrocławia mieliśmy tylko dwie godziny, więc postanowiliśmy skupić się na Rynku. By nie tracić cennych minut na szukanie tramwajowych, czy autobusowych połączeń, dotarliśmy tam pieszo, ale w równie ekspresowym tempie. Czasu było niewiele, ale na tyle wystarczająco, by przystanąć, poogladać i pstryknąć parę fotek. Jak na pierwszą i do tego tak szybką wycieczkę… udało nam się uchwycić obraz miasta…

Drugim i ostatnim etapem dnia był Karpacz, który do połowy sierpnia będzie naszą docelową przystanią…

Na pierwszą noc, swojej gościny udzieliła nam Księża Góra, na której znajduje się bogaty w swojej historii „Zameczek”. Miejsce to w czasach II wojny światowej było osobistą rezydencją Hermanna Göringa, a od lat 70-tych, oazą spokoju dla naszych krajowych przywódców. Oprócz nas :) na liście gości znajdują się tutaj takie osoby jak: Edward Gierek, czy Wojciech Jaruzelski. Z tego, co sie dowiedzielismy, bywał tam również Jerzy Szmajdziński, Donald Tusk oraz Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa…

Sam budynek do 2010 roku stanowił własność Kancelarii Premiera i dopiero w tym roku, został udostępniony zwykłym turystom, odwiedzającym Karpacz. Miejsce jest co najmniej tajemnicze, położone z dala od miejskiego zgiełku, na wysokości 628m n.p.m, prawie dwa kilometry powyżej głównej ulicy miasta…

Zainteresowanym, polecam przeczytanie historii tego miejsca, ponieważ jest naprawdę ciekawa…

Długi dzień zakończyliśmy spacerem po Karpaczu (by przypomnieć sobie to miasto, które widzieliśmy… 15 lat temu) i nocnym powrotem na nasze wzgórze… na które dotarliśmy przymusowo, przez zupełnie ciemny las… Nie muszę wspominać, że był to dla mnie traumatyczny początek urlopu i oprócz stresu, pewna opcja na zrzucenie wagi… ze strachu. Na szczęście dotarliśmy cało, by cieszyć się złotym medalem Tomasza Majewskiego na olimpiadzie w Londynie i naszymi wakacjami, na które czekaliśmy długie, deszczowe miesiące… Następnego dnia, dotarła pozostała część naszej urlopowej załogi i już teraz wspólnie, dzień po dniu zwiedzamy Krainę Ducha Gór, czyli Karkonosze! 

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz