Miesiąc w obiektywie – STYCZEŃ 2021
przez Ola @ Luty 4, 2021
Dopiero co zaczynaliśmy nowy rok kalendarzowy, a tu już jeden miesiąc za nami. Nie ukrywam, że się cieszę, ponieważ STYCZEŃ (podobnie jak listopad) nigdy nie należał do moich ulubionych z uwagi na długie i ciemne wieczory, których początek następuje zaraz po wyjściu z pracy…
Brak dziennego światła, czy ta ciągła szarość za oknem sprawiły, że z przyjemnością wracałam bezpośrednio do domu, by tak sobie jeszcze trochę posiedzieć w poświątecznym klimacie…
poczytać pod kocem świeżo nabytą książkę…
lub obejrzeć kolejny odcinek kryminału z Finlandii na dobranoc.
Niestety, nie miałam na to aż tak dużo wolnego czasu ile bym chciała, ponieważ z początkiem roku mieliśmy za zadanie znaleźć dla siebie nowe lokum, a później spakować rzeczy w pudełka – po raz kolejny w ciągu ostatniego kwartału:) Porównując ilość kartonów, wysłanych wcześniej do Polski, czy to, co zostało do spakowania przed przeprowadzką, trudno było nam uwierzyć w to, że mieszkaliśmy w kawalerce, która jakimś cudem to wszystko pomieściła:) Nie bez znaczenia jest fakt, że była naszym domem prawie 12 lat, więc przez tak długi czas łatwo było się okopać różnymi przedmiotami:) Jeszcze pod starym adresem zastała nas zima, która pięknie pobieliła okolicę…
Niestety, z uwagi na obowiązki przeprowadzkowe nie mogłam poświęcić tej śnieżnej aurze zbyt dużo uwagi, ale nie mogłam też przejść wobec niej obojętnie, w końcu czekałam na ten widok aż dwa lata.
Nie ważne, że zaraz stanęła komunikacja autobusowa, ponieważ całoroczne opony nie dawały rady nawet na najmniejszych wzniesieniach, ja miałam niedzielę wolną, więc nie musiałam się nigdzie spieszyć. Spacerowałam sobie beztrosko z dziecięcym uśmiechem, ciesząc tym, co widzę. W pobliskim parku równie szybko pojawili się mieszkańcy z sankami, czy plastikowymi jabłuszkami, a ci, którzy nie dysponowali zimowym sprzętem, zjeżdżali z góry na… reklamówkach, bo zabawa była w tym wszystkim najważniejsza.
Z uwagi na ten biały cud nad Tamizą, śnieg stał się tematem numer jeden nie tylko w bezpośrednich rozmowach, ale i na czołówkach gazet, co wcale mnie nie dziwi, bo sama byłam w szoku, że się pojawił, gdy już zupełnie nie liczyłam na niego w tym roku.
Trzeba było jednak wracać do domu i kończyć swoje pakowanie. Na szczęście, mimo bardzo napiętego grafiku pracy Małżona, wszystko przebiegło sprawnie i od końca stycznia jesteśmy już pod nowym adresem,
przy okazji wracając na trasę, którą przemierzaliśmy tu w… 2007 roku.
Bliskie sąsiedztwo stacji metra sprawia, że pociąg jest teraz moim głównym środkiem transportu i wciąż przecieram oczy ze zdumienia widząc jakie są puste, szczególnie w sobotni wieczór na stacji Camden Town…
Pusto będzie jeszcze przez jakiś czas, choć bieżący lockdown ma potrwać do połowy lutego. Czas pokaże, bo już chodzą słuchy, że może zostać przedłużony nawet do wiosny. Ja swoją mam już w domu…
czego i Wam życzę!
Dodaj komentarz