Babskie pogaduchy

przez Ola @ Grudzień 2, 2013

W ostatnią sobotę urządziłyśmy sobie z dziewczynami babski wieczór… i siedziałyśmy przy grzanym winie, lecząc nerwy utrapione… pracą. Pisałam przecież, że będzie szansa, by go wypić, no i tak się stało:)

Piękne jest to, że nam wcale nie potrzeba specjalnych okazji, by gdzieś razem pójść, czy zorganizować taką „domówkę”, ale za to zawsze brakuje czasu, by się nagadać:) Cieszę się ogromnie, że mam takich ludzi wokół siebie, ponieważ są moją „wyspą szczęśliwą”, której obecność skutecznie poprawia mi nastrój.

Każdy z nas, w swojej codzienności może znaleźć coś, co zamieni szarą rzeczywistość     w prawdziwe święto. Może to być na przykład wycieczka za miasto, widok z okna, czy nawet kąpiel w aromatycznej pianie… Wystarczy tylko nauczyć się nadawać wartość każdej chwili, nawet tej krótkiej, by życie nie tylko zaczęło się lepsze wydawać, ale takim się naprawdę stało… Warto pamiętać, że nie musimy czekać na takie wyjątkowe momenty jak na prezent od losu, trzeba zacząć dostrzegać je wokół siebie, zatrzymać     i cieszyć się nimi jak najdłużej. Rozejrzyjcie się, a wkrótce sami się przekonacie, że jest ich dużo i że naprawdę często można ich doświadczać…

Moją „wyspą szczęśliwą” są na przykład powroty do rodzinnego domu po długiej nieobecności i właśnie spotkania w gronie sprawdzonych osób, z którymi znam się latami i z którymi mogę powspominać wspólną przeszłość do późnego wieczora, a nawet wczesnego poranka… Spacer po górach, czy popołudnie z dobrą książką, to te magiczne drobiazgi, do których tęsknię i które celebruję jak tylko nadarzy się okazja. 

A, te londyńskie spotkania „naszej trójcy” mają ściśle terapeutyczne działanie i właśnie tutaj są niezbędne! Tym razem, powodów do świętowania było sporo i tak, w sobotę znalazłyśmy się u Martiny w domu… z okazji jej urodzin, Kaśkowych imienin, a jeszcze Andrzejek, no i zbliżających się Mikołajek!

Jak zwykle, w tym doborowym, czesko-polskim towarzystwie, przez ponad osiem godzin wspominałyśmy stare dzieje, płakałyśmy ze śmiechu, jadłyśmy mnóstwo smakołyków i jednocześnie ładowałyśmy wewnętrzne akumulatory, by wystarczyło do następnego spotkania:) Jednym słowem balsam lał się na duszę litrami… i to jest bezcenne!!!

Udanego tygodnia i dobrych ludzi wokół siebie!

 

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz