Z wizytą w Portugalii, cz. 3 – COSTA NOVA i AVEIRO
przez Ola @ Listopad 2, 2019
Po naszym pierwszym spotkaniu z oceanem na plaży Matosinhos, to wciąż czuliśmy lekki niedosyt zastanego obrazka, ale żeby nie wracać tam, gdzie już byliśmy, to postanowiliśmy pojechać w przeciwną stronę od Porto na kolejne, całodzienne zwiedzanie… Ze stacji Sao Bento, złapaliśmy pierwszy pociąg do miejscowości Aveiro, która z uwagi na sieć kanałów i kolorowych moliceiros (przypominających budową turystyczne gondole), nazywana jest tamtejszą Wenecją. Ze względu na wczesną porę niedzielnego poranka, ulice Aveiro były całkowicie wyludnione, a sklepy pozamykane, dlatego nie tracąc cennego czasu, pojechaliśmy bezpośrednio autobusem do nadmorskiej miejscowości – Costa Nova, gdzie oprócz plaży, chcieliśmy na własne oczy zobaczyć jej pasiastą architekturę, zostawiając spacer głównym kanałem w Aveiro na koniec wycieczki. Costa Nova to dawna osada rybacka, oddalona od portugalskiej Wenecji około 10km. Zaraz po przyjeździe na miejsce okazało się, że znaleźliśmy się w centrum obchodów religijnego święta, w ramach którego odbywało się uroczyste przejście po zielonym dywanie z pachnących liści i ziół bardzo przejętych oraz zaangażowanych mieszkańców…
Uliczna procesja, przypominająca trochę obchody Bożego Ciała w Polsce, zabrała na wspólny spacer większość, a może i nawet wszystkich zgromadzonych, dlatego, chcąc uniknąć kolejnej, tak „tłumnej fali”, skręciliśmy na pobliską plażę po drugiej stronie tego wąskiego lądu,
by ttm razem popatrzeć już na prawdziwe fale i spróbować lokalnych specjałów podczas niedzielnego obiadu nad oceanem:)
Wbrew wcześniejszym ustaleniom, nie zasiedzieliśmy się tam jednak zbyt długo, ponieważ, gdy tylko odgłosy procesji ucichły, postanowiliśmy wrócić raz jeszcze na główny deptak miasteczka – ulicę Jose Estevao, by na spokojnie uwiecznić kolorowe fasady domków letniskowych, usytuowanych wzdłuż zatoki, dzięki którym czułam się tam trochę jak w Dolinie Muminków;)
Niestety, tego dnia słońce bawiło się z nami w chowanego…
ale jak już na dobre pojawiło się na niebie, to my byliśmy w drodze na kolejną plażę,
by jeszcze przed końcem dnia nacieszyć oczy widokiem po jaki tam pojechaliśmy, podgryzając przy okazji jeden z najbardziej znanych słodkości w Portugalii – „Ovos Moles”, czyli… „miękkie jajka”:)
O ile to ciastko jajeczne nie zawładnęło moim podniebieniem w ogóle, to bez żadnych wątpliwości plaży, na której spędziliśmy resztę popołudnia, przyznaję pierwsze miejsce w moim subiektywnym rankingu i z pewnością jeszcze długo pozostanie na podium, ponieważ krótko mówiąc jest po prostu… naj:)
Oczywiście, nie trudno zgadnąć jak ciężko było nam stamtąd wyjeżdżać po takim odkryciu, ale chcieliśmy też jeszcze przed powrotem do Porto zajrzeć do portugalskiej Wenecji. Był to ostatni moment, by tam dojechać i pospacerować głównym kanałem w Aveiro przed zachodem słońca…
Udało się, zdążyliśmy!!!
Cdn…
Dodaj komentarz