Babskie słabości, czyli… zakupy (nie)kontrolowane

przez Ola @ Wrzesień 7, 2012

Jestem pewna, że każdy ma jakiś ulubiony sklep lub konkretny dział, w którym mógłby siedzieć godzinami… Oj, na pewno! Mnie na zakupy, szczególnie te ubraniowe, zwykle trudno namówić… bo jak już muszę się na nie wybrać, to przeżywam swój mały dramat. Jeśli jednak jestem na mieście i przy okazji innego celu, uda się coś upolować, to co innego… Zakupy potrafią cieszyć, nie przeczę, ale rzadko trafia się taki spontan, bo zwyczajnie szkoda mi na nie czasu i po prostu za nimi nie przepadam. Często, po wizycie w trzech, małych sklepach, padam na twarz ze zmęczenia:) i mam straconą resztę dnia… przez ból głowy… Ale jestem w końcu kobitką i jak każda… mam swoje zakupowe słabości – trzeba to szczerze przyznać!

Pierwszą są drogerie… o tak! Kremy do twarzy i do rąk mogłabym kupować tonami. Wypełniać nimi wszystkie wolne kąty… i zgłębiać skórną wiedzę jak najciekawszy kryminał… A propos kryminału… Czytanie to moja pasja, dlatego kocham księgarnie z ich całym dobytkiem… a wizyta w tej duchowej świątyni, to właśnie moja druga słabość! Książki towarzyszą mi od wczesnego dzieciństwa. Zawsze miałam ich dużo i zawsze były dla mnie bardzo ważne! Po ich ułożeniu na półce, wiedziałam czy ktoś je przeglądał pod moją nieobecność, czy były nietknięte… Cóż, taka mała obsesja:) Teraz już tak nie robię, choć pamiętam doskonale jak nie chciałam ich nikomu pożyczać.  Chytrus był ze mnie okropny, ale zwyczajnie chciałam w ten sposób chronić swoje, cenne zbiory… 

Teraz, przed każdą podróżą do Polski, robię listę „lektur obowiązkowych” bardzo skrupulatnie. Na miejscu, wszystko dokładnie przeglądam i oczywiście kupuję, wciąż prosząc współtowarzyszy o pozwolenie na przedłużenie pobytu… Po takiej owocnej wizycie, martwię się już tylko pakowaniem. To ważne, by je wszystkie zmieścić, bo umilają moją emigrację… nawet kosztem ubrań w walizce:) By zapobiec tym bagażowym problemom, na gwiazdkowy prezent dostałam elektroniczny czytnik książek. Mieści w swojej pamięci aż 3,5 tyś. tytułów… więc i w podróży, ale nie tylko, okazał się strzałem w dziesiątkę… No, a przy tej szczerej spowiedzi, przyznam się jeszcze do trzeciej… torebkowej słabości:) Wciąż sobie obiecuję, że ta, dopiero co kupiona, będzie już tą ostatnią… Później, chcąc nie chcąc, wpada mi w ręce… kolejna, oczywiście ta wymarzona, w kolorze, czy kształcie, którego akurat szukałam… i znów znajduje schronienie pod moim dachem… z innymi do kolekcji… 

W sumie, to chyba lubię zakupy, co widać na załączonym „obrazku”, tyle, że w swoich wybranych kategoriach:)

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz