Z wizytą w Portugalii, cz. 5 – LIZBONA, odsłona druga
przez Ola @ Listopad 15, 2019
Jak na południe Portugalii przystało, w stolicy kraju słońce grzało jeszcze mocniej niż w Porto, dlatego mimo wczesnej jesieni nadal przemierzaliśmy miasto w koszulkach na krótki rękaw.
Kontynuując zwiedzanie tej najbardziej wysuniętej na Zachód europejskiej stolicy, trafiliśmy do dzielnicy ESTRELA, dokąd przywiózł nas słynny tramwaj nr 28.
Klucząc jej spokojnymi ulicami, wbrew lokalnej ciekawości, skusiliśmy się na kawę w duńskiej kafejce – Copenhagen Coffee Lab, która nie bez powodu chyba znalazła się na naszej drodze:) Kawa była wyśmienita, podobnie jak całe to minimalistyczne wnętrze
no i… oczywiście późniejszy spacer po okolicy także:)
Dotarliśmy do dzielnicy BELEM, skąd, w 1497 roku, Vasco da Gama wpłynął w morze, by tą drogą dotrzeć do Indii.
Idąc lub jadąc na hulajnodze szeroką promenadą wzdłuż rzeki Tag (Rio Tejo), oprócz Pomnika Odkrywców, zobaczyliśmy również z bliska most – „25 kwietnia” (Porto 25 de Abril), który oddano do użytku w 1966 roku i który do złudzenia przypomina most Golden Gate w San Francisco oraz Forth Road Bridge w stolicy Szkocji.
Jego długość to 2277m, z sześcioma pasami ruchu, przez co chyba dostępny jest tylko dla samochodów oraz pociągów. Obecna nazwa upamiętnia „Rewolucję Goździków” z 1974 roku, dzięki której doszło do upadku ówczesnej dyktatury. Na końcu, kilometrowego odcinka promenady, czeka na zwiedzających wieża Belem – symbol XVI-wiecznej potęgi,
a w jej niedalekim sąsiedztwie, ale już po drugiej ulicy jeden z najważniejszy zabytków Portugalii – Klasztor Hieronimitow (Mosterio dos Jeronimos).
Obowiązkowym punktem na mapie przy okazji wizyty w Belem jest także wizyta w „Pasteis de Belem”, w której sprzedawane są słynne w Lizbonie i w całej Portugalii – „Pastel de nata”, tworzone tam według receptury zakonników z powyższego Klasztoru. Nie mieliśmy możliwości zobaczyć tego słodkiego przybytku od środka, ponieważ kolejka na zewnątrz ostatecznie zmieniła nasze plany co do zakupu tych ciastek. Bez większego żalu, z uwagi na to, że nie były już wtedy dla nas żadną nowością, ponieważ jedliśmy je w Porto i… przyznam szczerze, że nie są nawet w pierwszej piątce moich ulubionych. Przepraszam wszystkich wielbicieli:)
Warto wspomnieć, że dzielnica Belem to również mekka kultury, gdzie oprócz wrażeń duchowych i smakowych, zwiedzający mogą doświadczyć również wrażeń wzrokowych, zaglądając na przykład do tamtejszych muzeów takich jak Muzeum Archeologiczne, MAAT (Muzeum Sztuki, Architektury i Techniki), Muzeum Elektryczności, czy Muzeum Kombatanta.
Dzielnicę Baixa, o której pisałam w poprzednim wpisie tutaj łączy z kolejną dzielnicą - BAIRRO ALTO punkt widokowy - Miradouro de Sao Pedro de Alcantara. Osoby, które nie mogą dotrzeć tam pieszo, mogą skorzystać z tramwaju – Elevador da Gloria i po kilku minutach cieszyć oczy kolejną panoramą Lizbony.
Jak już o żółtych wagonikach mowa to warto też wsiąść w Elevador da Bica, który działa od 28.06.1892 roku i w cenie standardowego biletu miejskiego pokonać wzniesienie między Rua Sao Paulo i Largo Calhariz. Nie da się nie zauważyć, że tą najbardziej popularną wśród turystów jest jednak Elevador da Santa Justa i adekwatnie do nazwy jest to nie tramwaj, a stabilna winda, zakończona tarasem widokowym, odwiedzanym do późnych godzin.
Patrząc na wygląd niektórych zakątków Bairro Alto, czy to z domu, czy z góry, trudno uwierzyć, że mieszkała tam kiedyś arystokracja. W ciągu dnia wydaje się być bezludna, natomiast wieczorami gwar turystów na równi z otwartością towarzyskich mieszkańców wręcz wylewa się na te wąskie ulice, zmieniając charakter tego miejsca o 180 stopni.
Z uwagi na hałas, nie wszystkim rezydentom się to podoba, dlatego, wszystkie lokale gastronomiczne mają obowiązek zamknąć swoje drzwi do godz. 3 rano. Idealnie smakuje tam nalewka wiśniowa – „Ginjinha”, pochodząca właśnie z Lizbony i będąca kolejną po winie z Porto, dumą narodową Portugalii. Co zabawne, pije się ją często na stojąco, przy barze jak tradycyjną, czarną kawę we Włoszech. My, wielbiciele owoców pestkowych też musieliśmy ją kupić i to jeszcze przed powrotem do Londynu przekonać się jak smakuje – w efekcie… żadna wisienka się nie zmarnowała;)
Cdn…
Dodaj komentarz