Z wizytą w Norwegii – OSLO, cz. 1
przez Ola @ Październik 23, 2022
Nawet nie wiem jak i kiedy dokładnie, mój plan na ponowną wizytę w Norwegii nabrał wyraźnych rumieńców, ale zawsze, gdy tylko możliwości urlopowe pozwalają na wyjazd, to jestem w stanie spakować się w ułamku sekundy.
Moje pierwsze spotkanie z Oslo w 2018 roku przypadło na listopad i był to typowo babski wyjazd zobacz tutaj Jak na późną, skandynawską jesień przystało, zaoferowała wówczas swoim turystkom zaledwie 6 godzin dziennego światła ze słońcem wzniesionym ledwie ponad linię horyzontu. Pomimo tego i tak zobaczyłam na tyle dużo, by chcieć wrócić tam ponownie i pokazać Małżonowi to interesujące miasto. Udało się! Przyjechaliśmy tam wczesnym latem, mając pomiędzy wschodem, a zachodem słońca aż 11 godzin dziennego światła do dyspozycji.
Tym razem chciałam pomieszkać z dala od centrum miasta, by pobyć w typowym, skandynawskim domu. Jak zwykle, dzięki aplikacji Airbnb znaleźliśmy odpowiednie miejsce w cichej dzielnicy, a jednocześnie dobrze skomunikowanej z centrum miasta linią tramwajową.
Stamtąd mieliśmy również niedaleko do stacji metra Nydalen i wciąż rozwijającej się wokół niej części miasta, która jest doskonałym punktem startowym by pospacerować wzdłuż rzeki Akersleva…
i wziąć prawdziwie głęboki oddech wśród rozłożystych drzew.
Przy okazji kolejnego, zielonego przystanku zajrzeliśmy do Frogner Park, w którym znajduje się ponad 200 naturalnej wielkości ludzkich rzeźb, dłuta norweskiego artysty – Gustava Vigelanda, które tego dnia podpatrywaliśmy prawie sami. Niestety nie było możliwości zagłębić się w zieleni tego parku na dłużej, by poznać go wnikliwiej, ponieważ jest ogromny, a czas był jak zwykle ograniczony.
Nie mogłam nie pokazać Małżonowi budynku Opery, którego budowa pochłonęła 4mld koron i który od siedmiu stuleci jest największym budynkiem powstałym dla jakiejkolwiek instytucji kultury w Norwegii.
Kojące dla oczu wnętrza były idealną miejscówką, by usiąść na kawę z widokiem na portową część - Bjørvika,
gdzie znajduje się też Muzeum Sztuki. Nazywane jest od 2020 roku Muzeum Muncha, ponieważ upamiętnia życie i twórczość norweskiego malarza – Edwarda Muncha,
chyba najbardziej znanego ze swojego obrazu – „Krzyk”, namalowanego w 1893 roku.
Jak to w Skandynawii bywa, pogoda przypomina często angielskie klimaty, ale na szczęście podczas naszych miejskich spacerów nie musieliśmy zmieniać przez nią swoich planów, co najwyżej ulegały tylko lekkiej modyfikacji:) Temperatura powietrza była wciąż adekwatna do pory roku i nic ponad przelotny deszcz, nie utrudniało nam dalszego odkrywania miasta…
Przed końcem dnia podeszliśmy jeszcze do Ratusza, wybudowanego z czerwonej cegły, którego fasadę zdobi święty Hallvard – patron Oslo, w którym wręcza się Pokojową Nagrodę Nobla.
Mimo, że miasto nie jest spójne architektonicznie, to ma to coś, co sprawia, że nie chce się wracać do domu, szczególnie, gdy po godzinie 22 wciąż mieliśmy dzienne światło…
Po spacerze bardziej okrężną drogą przez centrum miasta, wróciliśmy na swoją bazę, by pomieszkać trochę w tej przytulnej, norweskiej zabudowie i opracować plan na dalsze zwiedzanie…
Co ciekawe, w Kopenhadze, w każdym oknie widać świeczki, a w Oslo, zauważyliśmy stojące na parapetach lampki, których światło równie przyjemnie buduje nastrój, koi mieszkańców przytulną atmosferą i sprawia, że Lykke nie jest tylko pusty słowem, a realną koncepcją na udane życie i szczęśliwy dom…
Cdn…
Dodaj komentarz