Wspomnienia z Manchesteru…
przez Ola @ Listopad 13, 2021
Byłam tu ostatnio służbowo w 2019 roku zobacz tutaj, ale zarówno pogoda jak i mój wolny czas nie miały mi wówczas wiele do zaoferowania. Tym razem to już zupełnie inna, dużo bardziej słoneczna foto-relacja, ale po kolei:)
Znajomi, którzy mieszkają od trzech lat w Manchesterze jak tylko dowiedzieli się o naszych wakacyjnych planach na północy kraju, automatycznie dodali swój adres do tej listy. Nie było innej opcji jak tylko zostać u nich na noc i przy okazji za dnia znów przyjrzeć się miastu, co oczywiście uczyniliśmy z ogromną przyjemnością:) Z uwagi na fakt, że dla Małżona była to pierwsza wizyta w tym mieście, nie mogło nas zabraknąć w ścisłym centrum, gdzie po trasie natrafiliśmy na polski akcent w postaci pomnika – Fryderyka Chopina,
zajrzeliśmy do Gay Village
i do dzielnicy – Castelfield, do której ja nie dotarłam podczas swojej pierwszej wizyty, a w której życie towarzyskie koncentruje się ściśle wokół kanałów, malowniczo wcinających się w industrialne otoczenie…
Nasz spacer utwierdził mnie w przekonaniu, że Manchester bardzo się zmienił w ciagu tych dwóch lat i… to na lepsze, choć nadal nie chciałabym w nim mieszkać:) Jak dowiedzieliśmy się już na miejscu, Manchester to trzecie po Londynie i Edynburgu najchętniej odwiedzane miasto w Wielkiej Brytanii, w którym podobno inwestuje się teraz najwięcej od czasu pandemii. A wszystko po to, by wciąż mniej atrakcyjna zawodowo północ kraju, tworzyła miejsca pracy nie tylko dla mieszkańców Manchesteru, ale i pobliskich miejscowości, by na przykład nie musieli rozstawać się z rodzinami i emigrować „za chlebem” na przykład do stolicy, czy jeszcze dalej. Niestety, Manchester chcąc częściowo przybliżyć się do londyńskich standardów, zatraca w tym wszystkim swoją miejską tożsamość, gdzie jak grzyby po deszczu wyrastają wszędzie szklane budynki, skutecznie usuwając w cień tradycyjne, angielskie budownictwo.
Co ciekawe, cena apartamentu w takim bezdusznym drapaczu chmur na przykład przy Deansgate Square kosztuje nawet 1,5 miliona funtów, a chcieć go tylko wynająć, należy zapłacić „jedyne” 8000 funtów miesięcznie. Nie wiem, co przyciąga ludzi do takiej architektury, gdy za dużo niższą cenę można mieć więcej zieleni i mniej sąsiadów wokół siebie, ale z tego co widać po zapadnięciu zmroku, chyba nie stoją puste.
Niestety, obecne obostrzenia sprawiły, że znów wyjechałam z Manchesteru z niedosytem, ponieważ nie zwiedziłam biblioteki – Chetham’s Library, w której F. Engels z K. Marksem przygotowywali swój manifest. Trafiliśmy za to do innej – „Central Library”, pod względem używanego sprzętu, równie… historycznej, a nawet pre-historycznej:)
Pozostając w przeszłości odwiedziliśmy też najstarszy pub – „The Old Wellington” przy Shambles Square, który wyglada jak część Teatru Szekspirowskiego
i inne, ażurowe budowle po drodze..
Jak przy każdej wizycie nie ma możliwości, by dotrzeć wszędzie. Tym razem również nie udało nam się zobaczyć Katedry, która już od dłuższego czasu jest w remoncie oraz tamtejszego uniwersytetu, który wykształcił aż 25 noblistów. Pomimo tego i tak wyjechaliśmy z dobrymi wrażeniami, na tyle dobrymi, że moglibyśmy znów tam kiedyś zawitać, szczególnie przy dobrej pogodzie:) Wbrew panującej opinii, klasyfikującej Manchester w niechlubnej grupie „najbadziej deszczowych miast Anglii”, podczas naszego wyjazdu zaoferował nam bardzo przyjemną, jesienną aurę, podwajając energię na jego odkrywanie.
Kończąc swoją relację na dziś, dodam jeszcze tylko, że fani angielskiej piłki nożnej powinni odwiedzić tamtejsze National Football Museum, a miłośnicy przyrody… pojechać do Parku Narodowego – Lake District, co było właśnie jednym z głównych punktów naszego jesiennego urlopu i o czym napiszę Wam wkrótce.
Miłej niedzieli!
Dodaj komentarz