Wsiąść do pociągu…

przez Ola @ Maj 28, 2021

Dzięki mojej Mamie już od najmłodszych lat, co najmniej dwa razy w roku byłam w podróży, a pociągi, które do dziś uwielbiamy, były naszym głównym środkiem transportu. Ostatnia wizyta na wciąż opustoszałym, międzynarodowym dworcu kolejowym – St. Pancras w Londynie, sprawiła, że znów zapragnęłam wsiąść do pociągu i wybrać się gdzieś przed siebie…

St. Pancras Station, London

I nie mam tu na myśli wyjazdu do Portsmouth, czy Cambridge, który zresztą zdominował moje służbowe wyjazdy w tym kwartale, ale o dalekobieżnych, typowo wakacyjnych kierunkach, kiedy odczuwa się prawdziwą radość z planowania trasy i zachwyca się nią później w czasie jazdy. Niestety ani na co dzień, ani od święta nie mam możliwości wsiąść do Orient Expressu, Rocky Mountaineer, Desert Express czy Belmond Andean Explorer, dlatego cieszę się bardzo na myśl o mojej czerwcowej podróży, która właśnie wkroczyła w fazę zaawansowanych przygotowań…

Tymczasem, wrócę pamięcią do tych już odbytych i przedstawię Wam poniżej moje  wyprawy kolejowe, które z jakiegoś powodu były dla mnie tymi… naj-, choć niekoniecznie w tym pozytywnym znaczeniu… Oto mój osobisty ranking…

1. W swoją pierwszą podróż pociągiem pojechałam z Mamą jeszcze jako 3-latka. Docelowo zatrzymałyśmy się w Ustce, gdzie spędzałyśmy nasze pierwsze wakacje nad morzem.

2. Niedługo później czekała na mnie debiutancka podróż wagonem sypialnym z pościelą, lampką w ścianie i porannym alarmem w osobie konduktora. W przedziale znajdowały się tylko trzy łóżka, a nie jak w kuszetce sześć, dzięki czemu nasza rodzinka mogła podróżować tylko w swoim własnym towarzystwie. Nad ranem niczym transformers, łóżka zmieniły się w kanapę i już w pozycjach siedzących dotarliśmy do naszego celu.

3. Najdłuższego opóźnienia w podróży koleją doświadczyłam jadąc z rodzicami na Święta Bożego Narodzenia do Sosnowca. Niestety, awaria magistrali kolejowej sprawiła, że nie dojechaliśmy do Babci na Wigilię. Nie mogliśmy jej nawet o tym wcześniej poinformować, ponieważ nie istniało jeszcze wtedy coś tak praktycznego jak… telefon komórkowy.

4. Najdłuższy odcinek po krajowych torach przejechaliśmy znad morza do Krynicy Zdrój. Z moim przyszłym mężem pokonaliśmy wówczas 1025 km, w co może trudno Wam uwierzyć, ale mamy to na bilecie:) Miałam wrażenie, że odwiedziliśmy wtedy wszystkie polskie miasta i wioski.

5. W pierwszą zagraniczną podróż koleją udaliśmy się bezpośrednim pociągiem z… Kutna do Brukseli z odprawą paszportową w przedziale, a naszym głównym bagażem „podręcznym” był wtedy… zestaw do odbioru telewizji satelitarnej z talerzem:) W Brukseli mieliśmy przesiadkę na Eurostar do Londynu, ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyskoczyli w przerwie na miasto… oczywiście już bez nadbagażu:)

6. Najszybszym pociągiem jakim do tej pory jechaliśmy był francuski TGV z Lyonu do Paryża, rozwijający prędkość do 32o km/h. Mimo, że na jego pokładzie miałam okazję obejrzeć film, to przez migające w zawrotnym tempie krajobrazy za oknem, nie potrafiłam się skupić.

7. Dokładnie 40 minut zajęła nam podróż ze stolicy Danii do szwedzkiego Malmö dwupoziomowym mostem drogowo-kolejowym o długości prawie 8km i była to nasza najkrótsza trasa przejazdu między krajami zajrzyj tutaj. Smaczku dodaje fakt, że cieśninę Sund pokonuje się częściowo pod wodą, a z uwagi na fobię było to dla mnie najdłuższe 3.5km w życiu:)

8. Wsiadając w Łodzi do pociągu relacji Zakopane-Gdynia szybko okazało się, że to polska wersja Polar~Express zobacz tutaj. Wszystko przez to, że nie działało w nim ogrzewanie, a w ciągu mojej 7-godzinnej drogi śnieg sypał nawet do wnętrza korytarza. Gorąca herbata po dotarciu do Gdyni była istnym napojem bogów.

9. Najczystszym pociągiem osobowym jakim miałam przyjemność jechać w życiu to ten z czeskiego Nahodu do Skalnego Miasta. Na razie nie mają sobie równych, więc powinniśmy czerpać z takich przykładów.

10. Jedną z moich najbardziej wyczekiwanych podróży był przejazd Little Yellow Train we francuskich Pirenejach. Niestety, na miejscu okazało się, że ten panoramiczny pociąg został uziemiony z powodu prac konserwacyjnych i kursuje tam tylko komunikacja zastępcza. Nie chciałam tracić tego przejazdu, więc skorzystaliśmy z oferty i z uwagi na wczesną godzinę, byliśmy jedynymi pasażerami w całym autobusie. Kierowca przejechał z nami tę samą, prawie 70km trasę pociągu z Villefranche-de Conflent do Latour de Carol, dając nam cały wachlarz górskich widoków zajrzyj tutaj. Z uwagi na bliskość hiszpańskiej granicy, odwiedziliśmy też przygraniczne miasteczko - Puigcerda, czego się wcześniej w ogóle nie spodziewaliśmy.

11. Bez przeszkód za to udało nam się wsiąść do Bernina Express, by przejechać panoramicznym pociągiem trasę z włoskiego Tirano do St. Moritz w Szwajcarii. Tę iście bajkową scenerię mieliśmy za oknami przez całą wyprawę, dlatego z tych samych powodów prawie nie odrywaliśmy oczu od aparatu, ponieważ nie dało się inaczej sami zobaczcie

Mogłabym tak wymieniać i wymieniać bez końca, bo naprawdę wiele ciekawych wspomnień wiąże się z moimi kolejowymi podróżami, ale zakończę temat na dziś, wierząc, że jeszcze sporo przede mną… w tym poniedziałkowa podróż do Cambridge – tym razem będę tam już całkiem prywatnie:)

Udanego weekendu, u nas dłuższego właśnie o ten ostatni poniedziałek maja!!!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz