Viva Italia, czyli… urlop z makaronem na widelcu, cz. 13 – PIZA
przez Ola @ Grudzień 5, 2016
Z Bolonii wróciliśmy bezpośrednio do Toskanii, by jeszcze przed wyjazdem z Włoch zobaczyć… PIZĘ.
Miasto, w którym pogoda powoli zaczęła oswajać nas z jesienią, leży nad rzeką Arno, około 10 kilometrów od Morza Tyrreńskiego.
Niestety nadszedł ten czas, kiedy musieliśmy sobie powiedzieć, że to już po raz ostatni jemy miejscowe lody i pijemy pyszną kawę – tym razem w tamtejszym „Filtrze”.
Oprócz lokalnych specjałów, głównym celem naszej ponownej wizyty w Toskanii była oczywiście krzywa wieża… Ta słynna na całym świecie Torre Pendente miała być postawną dzwonnicą Katedry, ale już w trakcie budowy na grząskim gruncie, w 1173 roku, zaczęła się przechylać i… tym samym stała się atrakcją samą w sobie. Mimo wielu prób i technik postawienia jej do pionu, woli uparcie tkwić w tej niewygodnej pozycji i… odbiegać około 4 metrów od normy.
W związku z tym „odchyłem” wizyta na wieży jest ograniczana do minimum, najpierw ceną biletów (€15 za osobę), sprzedawanych na konkretną godzinę, potem wspinaczką po 300 schodach, a następnie możliwością zwiedzania jej tylko do 30 minut. Przy okazji dodam jeszcze, że nie można mieć wtedy ze sobą żadnych obciążających toreb, ani… dzieci do lat ośmiu.
Wieża jest częścią Pola Cudów (Campo dei Miracoli) zwanego również Piazza del Duomo. Ten okazały plac w Pizie został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Oprócz wieży, znajduje się na nim średniowieczne Baptysterium oraz Katedra, budowana w latach 1063-1118, które razem, czy osobno tworzą prawdziwy cud architektury.
Cudem jest również malutkie lotnisko w Pizie, noszące imię jej słynnego mieszkańca – Galileusza, które oddalone jest od ścisłego centrum miasta tylko o 6 kilometrów.
To właśnie stamtąd zabraliśmy się w dalszą drogę, by przedłużyć sobie jeszcze trochę nasz urlop, tym razem w ojczyźnie. A, że znów jechaliśmy nad morze tyle, że Bałtyckie, to pewnie dlatego nie było aż tak smutno żegnać się z Italią…
Fine, grazzie mille:)
Dodaj komentarz