Urlop w Beskidzie Sądeckim, czyli… wakacje z mapą w ręku, cz.8
przez Ola @ Lipiec 28, 2014
Krynica – Piwniczna Zdrój przez: Rytro, Kordowiec, Dolinę Roztoki, Niemcową, Kosarzyska
Nasza kolejna wycieczka rozpoczęła się we wsi Rytro, do której przyjechaliśmy z Krynicy pociągiem, a której plenery grały w głośnym ostatnio filmie Marcina Krzyształowicza – „Obława”, z Marcinem Dorocińskim i Maciejem Stuhrem.
Nazwa wsi pochodzi od niemieckich rycerzy (rytter), zamieszkujących tamtejszy zamek z przełomu XIII i XIV wieku…
W Rytrze krzyżuje się wiele szlaków Beskidu Sądeckiego, co sprawia, że jest on obowiązkowym punktem na turystycznej mapie, a przepływający przez wieś Poprad, malowniczo wypełnia ten, wręcz pocztówkowy krajobraz…
Przed wejściem na wybrany szlak zajrzeliśmy jeszcze na chwilę do schroniska „Pod Roztoką”, które nietypowo jak na taki obiekt, znajduje się niedaleko stacji kolejowej;)
Tak jak jego nizinna lokalizacja, tak samo wewnętrzna organizacja odbiega od swojskiego klimatu wysokogórskich schronisk.
Nie dość, że czułam się tam jak w sztywnej restauracji z wysokimi cenami, to jeszcze właściciel rozstawiał po kątach swoją załogę i… gości. By nie psuć sobie świetnego humoru wizyta zakończyła się ekspresowo, a my weszliśmy na prawdziwie urokliwą trasę, która prowadziła nas już wzdłuż wytyczonego celu.
Po drodze, na linii prostej, tuż przed Kordowcem (736m n.p.m.) nie przegapiliśmy ukrytego w zieleni, trochę poniżej ścieżki, gospodarstwa górskiego, które oferuje gościnę i nocleg, ale tylko sezonowo, dlatego tym razem nie mieliśmy okazji poznać gospodarza, ponieważ nie było nikogo w domu;)
Po trasie chmury gęstniały nam nad głową coraz bardziej i trzeba było liczyć się z deszczem, więc ruszyliśmy dalej, bo to nie było jeszcze nasz docelowe miejsce na tej siedmiogodzinnej trasie…
Lasem doszliśmy do polany, na której znajduje się tylko jedno gospodarstwo – bardzo tradycyjne i niezmechanizowane z niesamowicie sympatyczną panią, która upewniła nas, że trafiliśmy w miejsce, gdzie toczyła się akcja książki: „Szkoła nad obłokami”.
Maria Kownacka – autorka znanego chyba wszystkim dzieciom z mojego pokolenia – „Plastusiowego pamiętnika”, opowiedziała gwarą historię o życiu uczniów, którzy na co dzień mieszkali w miejscu pozbawionym prądu, czy innych wygód, ale gdzie był za to czas na wspólne rozmowy z dziadkiem, czy małe zawody narciarskie, rozgrywane między sąsiadami.
Na tej polanie mieszkał również bohater innej książki M. Kownackiej – „Rogaś z Doliny Roztoki”, która w podstawówce była moją obowiązkową lekturą, pamiętacie?
Jakieś 15 minut od tej polany znajduje się Niemcowa (1001m n.p.m.), skąd odchodzi m. in. szlak w stronę Piwnicznej Zdrój, do której mieliśmy dojść, kończąc naszą całodzienna trasę.
Przygotowując wcześniej tę wycieczkę, zaplanowałam wizytę w skromnej, ale zarazem kultowej „Chatce pod Niemcową” i mimo wiszącego nad głowami deszczu, postanowiłam opóźnić zejście o kolejne 15 minut, by ją odwiedzić. Początkowo, przy tak zapowiadającej się pogodzie, mój pomysł podzielił naszą ekipę na dwa zespoły, ale sceptycy dali się jednak szybko przekonać, a… co więcej byli później zadowoleni, że podczas oberwania chmury mieliśmy dach nad głową, a w drodze do Piwnicznej… pełne słońce:)
„Chatka pod Niemcową” tak naprawdę nie znajduje się pod samą Niemcową, tylko pod Trześniowym Groniem, inaczej zwanym Złotułką. Jest ona prywatnym schroniskiem studenckim… z 50 miejscami noclegowymi wewnątrz i możliwością rozbicia namiotu na przylegającej działce.
„Na terenie bazy obowiązuje zakaz narzekania”, ponieważ to sezonowe schronisko nie ma elektryczności, ani bieżącej wody, dlatego należy przyjść tam z własnym śpiworem i prowiantem. Gospodarz zawsze częstuje odwiedzających herbatą, a okolica… widokiem na pasmo Jaworzyny, Góry Lubowelskie, a nawet Tatry.
Właściciel pozwolił nam pochodzić po „domu” i uwiecznić jego izby na zdjęciach. Część tych foto-pamiątek jest z lampą błyskową, byście mogli zobaczyć szczegóły pomieszczeń, a część oryginalnie ciemnych.
Stojąc w tym wnętrzu widziałam już zapalone wszędzie świece, zgraną ekipę z gitarą i słyszałam ich pogaduchy do samego rana – świetny klimat na takie wspólne wakacje z dala od cywilizacji…
Ale wszystko to, co jest zaletą przy grupowym wyjeździe, staje się minusem przy samotnej eskapadzie… i już wiem, że bez większego towarzystwa, w samym środku tych „egipskich ciemności” na pewno bym nie usunęła… albo dostała zawału i…zasnęła na zawsze!
Jak tylko przestało padać ruszyliśmy inna trasą, poleconą nam przez właściciela
na Kosarzyska, skąd dalej podjechaliśmy autobusem do Piwnicznej Zdrój…
W oczekiwaniu na pociąg do Krynicy, zrobiliśmy sobie spacer po okolicy, odkrywając przy okazji kolejną, niesamowitą lodziarnię… a do naszej bazy dotarliśmy przed g.20 z poczuciem idealnie wykorzystanego dnia.
Dodaj komentarz