Urlop w Beskidzie Sądeckim, czyli… wakacje z mapą w ręku, cz.4

przez Ola @ Lipiec 10, 2014

Krynica – Mochnaczka Wyżna przez: Górę Krzyżową, Przełęcz Krzyżową, Bukowniki, Jaworzynkę, Kopciową

Na trzeci i zarazem ostatni dzień w naszym sześcioosobowym składzie zaplanowaliśmy sobie spacer… wokół Krynicy, oczywiście górami… Obrazowo tłumacząc to tak jakbyśmy szli po krawędzi miski, na dnie której… leży cała Krynica:)

DN3_8500

Standardowym torem z przeszkodami dotarliśmy na Górę Krzyżową,

DN7_1987

na której właśnie stoi krzyż, ufundowany w 1857 roku przez kuracjuszy, w dowód wdzięczności za uratowanie tej „mineralnej perły” przed likwidacją przez ówczesne władze zaboru austriackiego.

KIII

Krynica Zdrój - obecnie jedno z największych i najbardziej znanych uzdrowisk w kraju była kiedyś wsią – Krzenycze. O jej zaletach i właściwościach leczniczych mówiło się już w XVIII wieku.

DN3_0173

DN3_8765

Swój wodny początek bierze dokładnie w 1783 roku, kiedy to austriacki komisarz Beskidu Sądeckiego – Franciszek von Sauberger wykupił teren ze źródłami mineralnymi i zaczął ich eksploatację. Efekty nie były widoczne od razu, a jeszcze on sam został przeniesiony w inne miejsce i musiał go sprzedać. Wtedy nad mineralnym zagłębiem pojawiły się czarne chmury, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło, czego dowodem jest ten krzyż, a przede wszystkim sama Krynica i jej mineralne bogactwa, z których korzysta do dziś cała Polska.

DN3_0202

Nie muszę dodawać, że na szlaku, mimo lekkiego zachmurzenia znów zachwycałam się górskimi widokami…

KV

i co chwilę przysiadałam w kwietnych łąkach… z aparatem…

KVII

KIV

Zdarzyło mi się też kilka razy przysiąść w mniej artystycznym stylu, zaliczając… tzw. „lot” bez telemarku;) Zaskoczyłam samą siebie, bo zwykle twardo stąpam po ziemi:) ale jak widać w górach dużo łatwiej się rozpraszam i częściej rozglądam się na boki zamiast patrzeć pod nogi. Piętnaście lat temu, za swoją nieuwagę zapłaciłam sporą cenę, kiedy na trasie do Tylicza naderwałam sobie… mięsień czworogłowy uda – bolało, oj bolało:)

DN3_8550

Wilgotność powietrza sprawiła, że po drodze niesamowicie pachniała ściółka. Ten zapach, z miejsca przywołał wspomnienia z dzieciństwa, kiedy we wrześniowe, słoneczne soboty wyjeżdżaliśmy samochodami poza miasto… na rodzinne grzybobranie. Po powrocie, babcia przygotowywała dla wszystkich pyszny sos, który jedliśmy z ziemniakami lub z chlebem, a jego smak był nagrodą za konieczność wczesnej pobudki i długie godziny spędzone w lesie;)
Czując teraz ten zapach na szlaku, miałam też przed oczami grzyby zawieszone na nitce jak korale, suszone przy grzejniku i właśnie moją babcie, która w swoim kuchennym zaciszu przyrządzała dorodne okazy na  rozmaite sposoby, byśmy mogli cieszyć się ich smakiem przez cały rok…
W Beskidach też będą się nimi cieszyć w tym roku, ponieważ czuło się w powietrzu, że to będzie owocne grzybobranie;)

DN7_2020

Na te wspomnienia, z miejsca zrobiłam się głodna, więc kiedy naszym oczom ukazała się karczma „Cichy Kącik”, wstąpiliśmy bez wahania… Gościła wiele znanych osobistości z polskich scen teatralnych, muzycznych, a nawet… politycznych, co potwierdza okazała galeria zdjęć na ścianie przy wejściu. Jak sama nazwa mówi było cicho, a przy tym bardzo klimatycznie…

KI

W oczekiwaniu na zamówione posiłki, dostaliśmy tzw. „czekadełko”, czyli chleb z robionym przez nich smalcem, ale że ja nie należę do grona wielbicieli tego swojskiego zestawu, to po prostu czekałam, robiąc wewnątrz zdjęcia. W tym miejscu wszystko idealnie do siebie pasowało… i ten chleb ze smalcem i te jabłka w koszyku i te panie w ludowych strojach, które biegały po sali z prędkością światła, by głodni turyści mogli jak najszybciej dostać swoje zamówienie. W wystroju „Cichego Kącika” zadbano o najmniejszy detal, co sprawia, że każde pomieszczenie ma swój urok… nawet toaleta:)

KII

Wzmocnieni ciepłym obiadem (zupa czosnkowa, którą zamówiłam to było mistrzostwo świata) i bardzo miłą obsługą wróciliśmy do Krynicy, by zajrzeć jeszcze na Górę Parkową - 712m n.p.m.

DN7_2096

Po dotarciu na miejsce, na kolana boleśnie powaliła nas muzyczna oprawa, która jak na złość nie miała nic wspólnego z górami.  Wiadomo, w tych czasach „klient – nasz pan”,a że ten pan podskakiwał ochoczo przy dźwiękach disco-polo, to… tak mu grali – do tego jeszcze tak głośno, że Ci na Gubałówce chyba też byli w temacie:) Nie słyszałam własnych myśli, nie mogłam się skupić na panoramie, ani na kartkach, które przy okazji chciałam kupić, więc…

DN7_2106

poszliśmy jeszcze tylko zobaczyć kolejkę torową, którą w dzieciństwie wjechałam na tę górę z mamą (by następnie zjechać z niej… na sankach :0) Co ciekawe, od 1982 roku wagonik nie zmienił się w ogóle – jeździ wciąż w tym samym kolorze i to bez reklam, można? Można!

DN7_2118

Po chwilowych sentymentach, zgodnym chórem ruszyliśmy w las, by tą muzyką, grająca na żywo „u Babci Maliny” już się więcej nie męczyć…

DN3_8687

A wystarczyło zaśpiewać coś na góralską nutę np. grupy „Zakopower”, czy Braci Golec, a wtedy to nawet ciężkie trapery byłyby dla nas jak baletki… Cóż, tym razem plenerowy parkiet należał do kogoś innego:)
A jak już mowa o góralskiej nucie, to kończę na dziś klimatycznym kawałkiem zespołu Trebunie Tutki i… lecę pakować torbę na weekendowy wypad do Walii.

Nase reggae – Trebunie Tutki

Udanego wolnego i do napisania!

Cdn…

2 komentarzy

Witaj Ola,
bardzo dziękuję Ci za fantastycznie napisaną i udokumentowaną relację również z naszych „wakacji”.
Nie ukrywam, że jeśli pozwolisz, to treść z bloga wykorzystam do mojej prywatnej prezentacji, którą chcę przygotować niebawem.
Z góry bardzo Ci dziękuję:)
Pozdrawiam
Manka

by Manka on 11 lipca 2014 at 08:50. Odpowiedz #

Manka! Cała przyjemność po mojej stronie – już niecierpliwie czekam na Twoją pamiątkę z wyjazdu;) Pozdrawiam!

by Ola on 11 lipca 2014 at 15:50. Odpowiedz #

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz