Urlop w Beskidzie Sądeckim, czyli… wakacje z mapą w ręku, cz.10

przez Ola @ Sierpień 4, 2014

Krynica – Piwniczna Zdrój przez: Kosarzyska, Suchą Dolinę, Przełęcz Obidza, Eliaszówkę

Degustacja wód leczniczych zaliczona, kończyny zrelaksowane, więc można było wrócić na szlak i po raz ostatni w tym roku… popatrzeć na góry:(
No, niestety wszystko, co dobre szybko się kończy… i dzień wyjazdu również zbliżał się nieubłaganie, dlatego już od samego rana korzystaliśmy łapczywie z pogody i tych ostatnich chwil w Beskidach.

m

Trochę dalej od miejsca, gdzie poprzednio zakończyliśmy naszą wycieczkę – schodząc z Niemcowej, poszliśmy szlakiem kurierów beskidzkich z czasów II wojny światowej (1939-1944) w stronę Eliszówki.

DN3_9880

DN3_9911

Upał był potworny, bez szans na jakikolwiek cień, a mimo to i tak dość szybko udało nam się dotrzeć do Suchej Doliny (700m n.p.m). Zimą, w tym miejscu kwitnie narciarskie życie, a nam w czerwcu… kwitły kwiaty:) Sama okolica, jak długa i szeroka była tylko do naszej dyspozycji, kusząc dodatkowo działkami na sprzedaż;)

DN7_2978

DN7_2971

DN7_2987

Bardzo miłą dla oczu i nóg drogą szliśmy konsekwentnie w górę, zostawiając za sobą kolejne kilometry i ponad 200 metrów różnicy wysokości.

DN7_3041

o

DN7_3104

Naszym posiłkowym przystankiem była Bacówka na Obidzy (931m n.p. m.), do której wstąpiliśmy na krótki odpoczynek.
Poczęstowała nas pysznym jedzeniem (pierogi z jagodami i domowa szarlotka wręcz rozpływały się w ustach) oraz rozległą panoramą gór, która dodatkowo uatrakcyjniła nasz posiłek pod chmurką.

s 17.25.53

Siedząc tam miałam wrażenie, że słońce wypali mi skórę na wylot, dlatego dalsza droga w leśnym cieniu, działała jak kojący balsam.
Z Przełęczy Obidza na Eliaszówkę szlak prowadzi wzdłuż granicy polsko-słowackiej, a sama Eliaszówka (1024m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Gór Lubowelskich (L’ubovnianska vrchovina).

DN7_3063

Kusiło nas bardzo, by skręcić w prawo do sąsiadów na słowackie rozpoznanie terenu, ale tym razem rozsądek miał silniejszy głos w sprawie, bo przecież musieliśmy zdążyć na ostatni pociąg do Krynicy… Niestety, gęsto zalesiony szczyt po polskiej stronie nie daje możliwości uchwycenia dalekich planów zdjęciowych, ale budowana tam teraz wieża widokowa, z pewnością wypełni tę lukę turystom i to już w niedalekiej przyszłości.

Cel został osiągniety, więc zaczęliśmy schodzić w stronę Piwnicznej… wciąż mając Słowację na wyciągnięcie ręki:)

DN3_0101

DN3_0124

Kiedy w powrotnej drodze okazało się, że mamy jeszcze sporą szansę, by zdążyć zjeść na rynku te pyszne lody, to… już nic nie było w stanie mnie zatrzymać;)
Na kilku odcinkach trasy zostawiałam swój peleton z tyłu i gnałam samotnie do celu.

DN7_3074

Udało się!!! Nagrodą dla lidera wyścigu były aż trzy, szczerze nałożone kule lodowe, a może nawet cztery… kto by to liczył?;))

Jak podają źródła historyczne, Piwniczna Zdrój znajdowała się na dawnym szlaku handlowym na Węgry, a dodatkowo silne wsparcie z zewnątrz i liczne przywileje królewskie sprawiły, że miasteczko bardzo szybko mogło się rozwinąć. Do XVIII wieku funkcjonowała nazwa Piwniczna Szyja, od charakterystycznego w tym miejscu zwężenia Popradu. Natomiast samo słowo Piwniczna pochodzi prawdopodobnie od zacienionego lasu, znajdującego się przy wjeździe do miasta albo od istniejących na tamtym terenie podziemnych korytarzy i lochów. Pierwsi kuracjusze zaczęli przyjeżdżać do Piwnicznej już w 1884 roku, krótko po tym jak w tych okolicach zostały odkryte źródła wody mineralnej i do dziś miasto jest popularnym punktem turystycznym dla wszystkich odwiedzających Beskid Sądecki…

DN3_0129

Tradycyjnie już do Krynicy dotarliśmy wieczorem, ale tym razem nie mogliśmy planować dalszego zwiedzania, ponieważ to był czas, by wyciągnąć plecaki i zacząć pakowanie, niestety:(

DN3_9856

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz