Ubaw po pachy, czyli… język czeski

przez Ola @ Czerwiec 24, 2012

Od zeszłego roku, w miarę możliwości czasowych, urządzamy sobie z dziewczynami  z pracy, babskie posiadówki. Jest to starannie wyselekcjonowana ekipa, nadających na tych samych falach… humoru oraz kultury,  kobitek i w zależności od sytuacji, są to spotkania weekendowe lub po godzinach pracy. Na naszym pokładzie mamy m. in. czeską koleżankę – Martinę i z uwagi na jej zabawny język, już na wstępie zawsze płaczemy ze śmiechu… Ale jak tu się nie śmiać jeśli czescy widzowie to divakisklep to piwnica, a czerstwe bułki, to ich świeże, prawie co wyjęte z pieca pieczywo… To ostatnie, sobotnie spotkanie też zaliczam do bardzo udanych… jak zwykle!

Przy aromatycznym „napoju bogów”, z radością  wspominałyśmy dawne czasy, oglądając w domu Martiny, oryginalną „Nemocnice na kraji mesta” (czyli kultowy serial: „Szpital na peryferiach”), słuchaliśmy starych cedeczek (płyt CD) i historii  o kreciku (czeski: krtek), bardzo dobrze znanym też polskim dzieciom, nie mówiąc już o „Żwirku i Muchomorku” (Kremilek i Vochomurka), czy Wodniku Szuwarku („Rakosniczek a jeho rybnik”).Wybierając przy okazji smak herbaty, natknęłysmy się tam na ibiszek (hibiskus) i pomarańczową kurę (skórkę), co nas dodatkowo rozśmieszyło. Później, po plotkach, związanych z naszym miejscem pracy, można już było tylko wypić balzam na nervy (czyli herbatkę uspokajajacą) i poobserwować przyrodę w pobliskim parku, gdzie drevni kocur (wiewiórka), towarzyszył nam niedaleko trvalego bydliska (miejsca zamieszkania) Martiny.

Wybierając przy okazji smak herbaty, natknęłysmy się tam na ibiszek (hibiskus) i pomarańczową kurę (skórkę), co nas dodatkowo rozśmieszyło. Później, po plotkach, związanych z naszym miejscem pracy, można już było tylko wypić balzam na nervy (czyli herbatkę uspokajajacą) i poobserwować przyrodę w pobliskim parku, gdzie drevni kocur (wiewiórka), towarzyszył nam niedaleko trvalego bydliska (miejsca zamieszkania) Martiny. Spędzając tak wspólnie czas, zajadałyśmy knedliki z jahodami (nasze knedle z truskawkami) własnoręcznie przez nią zrobionymi, a następnie pojawił się napad (pomysł) na deser, który już ja sama spontanicznie przygotowałam…

Czas mijał bardzo przyjemnie, więc bytka abo ne bytka (w takim towarzystwie), to je (zbędna)  zapytka”, dlatego żadna z nas nawet nie zdawała sobie sprawy, że to babskie spotkanie, trwało aż osiem godzin! Dopiero przed 23,sprawdziłyśmy odchody autobusow (rozkład jazdy), by jak Kopciuszek dotrzeć  w końcu, przed północą do swoich domów… Dobrou noc!!!

Ps. Dla tych, co lubią dania jarskie, podaję przepis na czeskie knedliczki, bo robi się je dużo szybciej niż nasze ziemniaczane… a ta porcja jest na okolo 19szt. Potrzeba: 500g sera bialego, jajko, 2 łyżki cukru pudru, 4 łyzki krupczatki, 4 łyżki mąki żytniej (lub pszennej), szczypta soli. Wszystko razem mieszamy, do środka wkładamy śliwkę, truskawkę, kilka jagód lub morele i formujemy kulkę. Następnie, tradycyjnie wrzucamy je na gorącą wodę i gotujemy, podając według uznania… Te Martiny, były lekko polane roztopionym masłem, posypane cynamonem i cukrem pudrem oraz skruszonym twarogiem.

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz