Nadgorliwość

przez Ola @ Lipiec 19, 2012


Czerwone światło w Anglii nie zobowiązuje do czekania, a co więcej pozwala na przejście, jeśli tylko nie stwarza się zagrożenia na drodze…
Pamiętam jak po takiej codziennej praktyce, zupełnie nieświadomie, zastosowaliśmy to w Łodzi, na dzień po przylocie, przekraczając wąską ulicę Zieloną w wyznaczonym miejscu.
Kilka metrów dalej, nie wiadomo skąd wyrósł jak dąb, policjant, który poprosił nas na bok i z rozbrajającym uśmiechem, zapytał czy wiemy co się stało, a że zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że popełnilismy jakieś wkroczenie, to tak konwersowaliśmy wstępnie parę minut, wzajemnie się irytując…
Następnie, Pan Władza poprosił o „dowodzik”, by ostatecznie wlepić nam mandat za to rażące naruszenie przepisów :)
Byłam w szoku, że to w ogóle podlega karze, wciąż mając zakodowane w głowie, swoje codzienne korzystanie z londyńskich świateł.
Podczas tego ulicznego przedstawienia, pan policjant, grał swoją rolę z wielkim zaangażowaniem, strasząc nas 250zł mandatem na osobę.
Później trochę złagodniał, pokazując swoje dobre serce i obniżył nam wartość podwójnego mandatu do 50zł. Nie padałam na kolana, by ucałować te miłosierne ręce naszego łaskawcy, bo jedyne czego naprawdę chciałam, to oddalić się jak najszybciej z miejsca zdarzenia…
Za te 50zł, straciliśmy na próżną gadkę 25 min. naszego, cennego  czasu, stojąc obok radiowozu, w obecności dwóch umundurowanych gogusiów, paląc się ze wstydu.
Boże, gdyby oni tak gorliwie pracowali też w innych sektorach, to i ludzie bardziej by ich szanowali i świat byłby zdecydowanie bardziej przyjazny…
Ta nadgorliwość przypomniała mi historię z lat’70, którą ostatnio przeczytałam…
Taki właśnie Pan Władza, jechał po cywilnemu rowerem, który na jego nieszczęście zepsuł się w szczerym polu. Przejeżdżający akurat tamtędy furmanką staruszek, zabrał biedaka do swojego pojazdu, ciesząc się szczerze, że mógł pomóc…
Pan Władza mimo, że bez munduru, czuł się w obowiązku panować nad sytuacją i dostrzegł swym bystrym okiem brak lampki na wozie, która z uwagi na zapadające ciemności, była niezbędna.
Po dotarciu na miejsce, przebrał się szybko w służbowe wdzianko, rower zamienił na samochód i wyjechał na drogę, jadącemu spokojnie poczciwemu woźnicy. Spotkanie doszło do skutku, ale swoją wdzięczność, milicjant wyraził w specyficzny sposób, „dziękując” za podwiezienie, wręczeniem mandatu, za brak wspomnianej lampki… Zapewne pękał z dumy za tak sprytnie przeprowadzoną akcję, być może nawet zasłużył na złoty order za ten „dobry uczynek w służbie narodu”.
Oficjalnie nie podano jednak, czy miał z tego coś jeszcze, oprócz osobistej satysfakcji, ale to, czego nie miał na pewno, to serca i zwyczajnego, ludzkiego podejścia do życia…
Mimo upływu lat, nic się nie zmieniło… Bez komentarza!

2 komentarzy

Panie władzo, ja tydzień w londonie byłam, zapomniałam, że w Łodzi jest ruch prawostronny! Co za opresyjne państwo! Nic tu sie nie zmienia! Tylko mandaty…

by Tom on 10 maja 2020 at 07:54. Odpowiedz #

No właśnie :))

by Ola on 10 maja 2020 at 18:07. Odpowiedz #

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz