Słowo do Słowa

Robi się już coraz zimniej i coraz ciemniej za oknem, dlatego moje posiłki na trawie są już tylko wspomnieniem.

Ubolewam nad tym, ale WRZESIEŃ i tak pozwolił nam na wiele, przedłużając dni ze słońcem i z krótkim rękawem. Teraz nad ranem bywa tylko 5 stopni na termometrze, dlatego najwyższy czas wejść w cieplejszych ubraniach w kolejny sezon,

ale jeszcze na chwilę wrócę do minionego miesiąca, by ogrzać się we wspomnieniach i po dłuższej nieobecności na łączach, nadrobić zaległości…
Zgodnie z wcześniejszymi planami, pierwszy weekend września znów byliśmy w podróży

i znów nie mogłam odmówić sobie przyjemności uwiecznienia podniebnej trasy – chyba nigdy mi się to nie znudzi. Na szczęście udało się wsiąść do samolotu i dotrzeć do Polski, co wcale nie było do końca takie pewne jak wszystko, co ma miejsce w tym roku.

Podczas tego krótkiego wyjazdu, tradycyjnie staraliśmy się połączyć obowiązki z turystyką, dzięki czemu, oprócz Gdyni, znaleźliśmy się również w Bydgoszczy,

skąd przywieźliśmy własne mydła i, gdzie spotkaliśmy się z moimi rodzicami,

co ostatecznie skończyło się noclegiem w moim rodzinnym domu;) Tym razem w swoim domu byliśmy dosłownie tylko na chwilę, ale musieliśmy znaleźć czas, by przejść się plażą, tym razem z Brzeźna do Jelitkowa, by móc symbolicznie pożegnać lato…

i złapać nowy wiatr w swoje żagle…

Po powrocie z Polski, moim następnym przystankiem były Canary, ale… te londyńskie, dokładnie Canary Wharf:),

gdzie zaplanowałyśmy sobie babskie spotkanie, wciąż w zgodzie z obowiązującymi zasadami organizowania zgromadzeń poniżej 6 osób:)

Jak już o wirusie mowa, to rosnące wskaźniki zachorowań i ta wciąż niestabilna sytuacja na świecie sprawiły, że Wielka Brytania wprowadziła obowiązkową kwarantannę dla przyjeżdżających z Belgii, gdzie planowałam zabrać Małżona, w ramach urodzinowej niespodzianki. Sam Eurostar też zasugerował zmianę planów, a widząc ich londyńską stację, postanowiłam ostatecznie przyłożyć nasz termin wyjazdu, choć bez nadziei, że się w ogóle odbędzie…

W związku z powyższym, niespodzianka nie mogła być dłużej niespodzianką, bo trzeba było na szybko poszukiwać innych rozwiązań, by jednak mimo wszystko i zgodnie z naszą tradycją wyjechać urodzinowo poza Londyn, w którym, ku mojemu zaskoczeniu, nadal było słonecznie i ciepło.

Zaoszczędzę Wam szczegółów tego nerwowego planowania, a sobie wspomnień, ale ostatecznie udało się nam terminowo opuścić Wyspy, wdrażając przy tym plan… D i polecieć na północ Włoch, gdzie nie było nas dokładnie dwa lata. Relację z tego wyjazdu, z przyjemnością przedstawię Wam już przy następnym spotkaniu, a tymczasem, na jesienne wieczory polecam duński serial „Rząd”, któremu daliśmy się wchłonąć na Netflixie.

Ja wracam do organizacji mojej przestrzeni domowej, bo o ile nie lubię zakupów, to wrzesień okazał się dla mnie doskonałym miesiącem na uzupełnienie garderoby;) Małżon też miał szczęście w tej materii, więc nie pozostaje nam nic innego jak tylko zamawiać do Gdyni nowy komplet wieszaków na ubrania, szuflady na buty i półki na kosmetyki pielęgnacyjne, a sam dom, na pocieszenie… dostanie lampę i kilka wnętrzarskich drobiazgów:) Wkrótce zaczynamy też pakowanie naszego tutejszego dobytku, choć odwlekam tę czynność do granic, bo zwyczajnie tego nie lubię. Niestety 16 lat na obczyźnie sprawiło, że nie będzie to tylko powrót z jednym plecakiem i już dziś wiem, że będziemy mieli co robić…
Trzymajcie kciuki za to przedsięwzięcie i cieszcie się jesienią, ponieważ niesie nam w darze mnóstwo dobra, kolorów, piękna krajobrazu i ciepła świec!