Miesiąc w obiektywie – PAŹDZIERNIK’ 16
przez Ola @ Listopad 15, 2016
Zanim zabiorę Was w kolejną podróż po Włoszech, podsumuję szybko miniony miesiąc, bo to już czas najwyższy.
PAŹDZIERNIK rozpoczęliśmy w Trójmieście, gdzie przyjechaliśmy bezpośrednio ze słonecznej Italii i gdzie po raz pierwszy gościliśmy moją czeską przyjaciółkę – Martinę…
Mimo deszczowej Gdyni, udało nam się złapać ostatnie promienie słońca na Półwyspie Helskim, czym naturalnie przedłużyliśmy sobie wakacje.
Podczas tego weekendu zwiedzaliśmy od rana do wieczora, pokazując gościowi najważniejsze miejsca i… oczywiście świętowaliśmy wspólnie urodziny Małżona, który swój pierwszy, symboliczny tort (chałwowy) zjadł po drodze w gdańskiej kafejce – „Factotum” na Starym Mieście.
Chłodne Trójmiasto sprawiło, że mieliśmy okazję poznać kilka urokliwych wnętrz z pyszną kawą i dobrym jedzeniem. Gdyby nie ten napięty grafik pobytu, to w sopockim „Błękitnym Pudlu” mogłabym siedzieć godzinami – uwielbiam takie retro klimaty! Niestety trzeba było wracać i na trasę zwiedzania i do Londynu:(
Po powrocie na Wyspy dostaliśmy pierwsze wodoodporne banknoty, które właśnie Anglia wprowadziła do obiegu – na razie tylko £5, ale… już się nie mogę doczekać wymiany pozostałych nominałów.
W samym Londynie jesień zadomowiła się już na dobre, na szczęście złota i ciepła…
Długie wieczory umilałam sobie lekturą „Wniebowziętych” – Anny Sulińskiej, śledząc losy „Belfra” z Maciejem Stuhrem w roli tytułowej
albo wizytą w kinie – ostatnio na filmie „Dziewczyna z pociągu”. Po raz kolejny dobrze się stało, że najpierw przeczytałam książkę…
W ostatnim miesiącu poszperałam też trochę w nowościach i moim kosmetycznym odkryciem jest nowozelandzki krem pod oczy z oleju z pestek kiwi, pełnego odżywczej witaminy C, który idealnie nawilża tę wrażliwą część twarzy.
Symbolem października była i jest dla mnie dynia, dlatego nie wyobrażam sobie, by nie wykorzystać jej walorów zarówno spożywczych jak i dekoracyjnych w domu. Zgodnie z coroczną tradycją, zakupione okazy posłużyły do zrobienia rozgrzewającej zupy i ciasta…
a tuż przed Halloween nawet pierwszego, dyniowego lampionu:)
Klimat za oknem wpasował się w ten termin idealnie…
a dzięki mglistym wieczorom i porankom nie potrzebna była dodatkowa scenografia…
Nawet nie zauważyłam, kiedy tak naprawdę przyszedł szary i zimny listopad, ponieważ, przeglądając zdjęcia do moich wakacyjnych foto-wpisów na blogu, wciąż mam przed oczami gorące słońce w Italii:) Oby jak najdłużej, dlatego już dziś zapraszam Was na ciąg dalszy!!!
Trzymajcie się ciepło!!!
Dodaj komentarz