Miesiąc w obiektywie – LISTOPAD 2021

przez Ola @ Grudzień 31, 2021

Nie sądziłam, że ja – wielkomiejska fanka, doczekam kiedyś chwili, kiedy zmęczy mnie Londyn, ale tak się właśnie stało tej jesieni. Nie mogę oczywiście obwiniać o wszystko angielskiej stolicy, ale pęd, który wyzwala na co dzień ma w tym swój niemały udział.

1

Wychodzę do pracy jeszcze przed wschodem słońca (co czasem ma swoje zalety, bo daje możliwość utrwalenia na zdjęciu urokliwego nieba po drodze),

18

17

a kończę już po zachodzie i gdyby nie okna przy których urzęduję, to miałabym wrażenie wiecznych ciemności…

19

Dodatkowo dołuje mnie fakt braku możliwości swobodnego podróżowania po Europie, ciągłego słuchania o pandemii jakby Covid-19 był jedyną chorobą na świecie. Media straszą na co dzień statystykami zachorowań i zgonów, co sprawia, że wielu ludzi tak jak moja 90-letnia Babcia boi się wychodzić z domu. Ja boję się, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, bo tak bardzo zostaliśmy wciągnięci w tę machinę obłędu, że może już nie być odwrotu. Nie chcę rozwijać tematu, bo choć mogłabym pisać do rana, to nie chcę, bo każdy z nas jest już chyba tym wszystkim zmęczony. Jedno jest pewne, że dziś nikt kichającemu nie życzy spontanicznie „na zdrowie” jak kiedyś, tylko omija szerokim łukiem albo złowrogo mierzy wzrokiem. Ludzie przestali samodzielnie myśleć i poddają się naciskom, chodząc m.in. w maseczkach po pustych ulicach albo jeżdżąc w nich w swoich samochodach, a nawet na motorach. Przestali się przytulać z bliskimi i podawać sobie ręce… w zamian recytując jak mantrę strofy o odpowiedzialności zbiorowej… Coraz słabiej, ale wciąż jeszcze wierzę, że przyjdzie taki dzień, że świat się przebudzi, tymczasem mogę sobie tylko o tym marzyć, cytując Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego…

„A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.”

Na razie musiałam szukać swoich „wysp szczęśliwych” w zastanej rzeczywistości, a że listopad był wyjątkowo ładny na Wyspach Brytyjskich, to często zaglądałam do londyńskich parków, ponieważ obcowanie z przyrodą zawsze skutecznie łagodzi niepokoje – tu wizyta w Greenwich…

13

15

14

16

tu w Primrose Hill…

2

3

a tu w Hyde Park. Gdziekolwiek weszłam, natura skutecznie koiła swoim pięknem…

7

11

Tej jesieni wracaliśmy też z chęcią do Victoria&Albert Museum, które dopiero w tym roku zwiedziliśmy do ostatniego piętra.

12

9

10

Do usytuowanego po sąsiedzku z Muzeum Victorii i Alberta – Muzeum Historii Naturalnej już nie zaglądaliśmy, bo dzięki naszym gościom, znamy je bardzo dobrze. Budynek nie przestaje mnie zachwycać, a coroczne lodowisko, które powstało na jego terenie, przyjemnie nastrajały do Świąt Bożego Narodzenia…

8

Z dnia na dzień przybywało też dekoracji w innych częściach miasta, co cieszyło podwójnie, bo zbliżało nas do rodzinnych Świąt w kraju…

4

6

20

5

Nareszcie jakieś światełko nadziei!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz