Miesiąc w obiektywie – Grudzień 2020
przez Ola @ Styczeń 7, 2021
Zgodnie z długoterminowym planem mojej firmy, z dniem 1 GRUDNIA przenieśliśmy swoje biuro do dawnej wioski olimpijskiej.
Przeprowadzka w to miejsce ma dla mnie bardzo symboliczny wymiar, ponieważ nasze pierwsze mieszkanie w Londynie było w tej samej dzielnicy, dokładnie kilka ulic dalej od obecnego miejsca pracy. Zabawne, bo znów mogę robić zakupy w tym samym sklepie, czy wysyłać listy z tej samej poczty, na której czas jakby się zatrzymał.
Co ciekawe, wtedy jeszcze Polska nie była w Unii Europejskiej, teraz to Wielka Brytania oficjalnie ją opuszcza. Ta lokalizacja była wtedy naszą pierwszą na obczyźnie, kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę na emigracji, a dziś odliczamy do… powrotu do domu, czego życzymy sobie na pierwsze półrocze nowego roku:) Dodatkiem do tych wspomnień była mgła, która budowała nostalgiczny nastrój, choć zasnuła miasto na dobre kilka godzin, utrudniając komunikację.
W związku ze zmianą lokalizacji, rozpoczęłam dojazdy do pracy nową trasą, a krótki dzień pozwolił mi zachwycać się wschodami i zachodami słońca. Kiedy mogłam pracowałam z domu, a wtedy cieszyłam się dłuższym snem i widok nieba nie był już taki ważny:)
Ograniczenia związane z pandemią sprawiły, że nie mogliśmy przesiadywać w kafejkach, czy spotykać się w domu ze znajomymi, dlatego grudniowe urodziny koleżanki dostosowaliśmy do sytuacji i zorganizowaliśmy je dla niej spontanicznie, podczas spaceru nad rzeką, czym podwójnie zaskoczyłyśmy Jubilatkę.
Niestety, w tym roku londyński Christmas Market nad Tamizą nie nastrajał do Świąt, bo trudno było go zobaczyć, ale na ulicach z dnia na dzień przybywało choinkowych akcentów. Poza tym my i tak odliczaliśmy dni do swojej Gwiazdki w Polsce, którą planowaliśmy spędzić z najbliższymi w gdyńskim domu.
Niestety, plany planami, a życie swoje i tak, na kilka godzin przed wylotem, rząd w Wielkiej Brytanii ogłosił kolejne restrykcje (a w następstwie również i w Polsce), uniemożliwiając nam swobodne przemieszczanie się, dając w zamian stres i ryzyko kwarantanny. Musieliśmy szybko reagować i podjąć decyzję – ta była trudna, ale najrozsądniejsza z możliwych. Rozpakowaliśmy plecaki i zaczęliśmy planować Wigilię na miejscu, co przy najwyższym poziomie restrykcji (Tier 4) nie było takie proste, ale dzielnie daliśmy radę i wszystkie tradycyjne potrawy znalazły się na naszym, świątecznym stole. Sama dekoracja stołu pozostawała w tyle za poprzednimi, ponieważ to w Polsce miałam go dekorować, a nie tu:)
Sklepy stacjonarne były zamknięte i było już za późno na jakiekolwiek zakupy przez internet. Choinkę kupioną w ostatniej chwili udekorowałam więc cukierkami, suszonymi jabłkami i wstążką zamiast łańcucha. Gdybym miała przybory szkolne jak klej, kolorowy papier, czy bibułkę to byłabym jeszcze bardziej kreatywna, ale to przecież nie dekoracje były w te Święta najważniejsze. Resztę oglądaliśmy po sąsiedzku:)
O ile nie można mieć śniegu, wtedy, gdy być powinien, to chociaż cieszył brak deszczu. Pogoda w tym czasie sugerowała raczej Wielkanoc niż Boże Narodzenie, dlatego tym chętniej wyszliśmy z domu na długi, dotleniający spacer po Hampstead Heath.
Przed końcem roku biegałam jeszcze po mieście, próbując znaleźć przyszłe lokum, by zgodnie z planem opuścić to bieżące w następnym miesiącu…
Zdążyłam też polecić Wam kilka książek…
i obejrzeć życie londyńskich elit XIXw. w serialu „Belgravia”
oraz ten, zapowiadany wcześniej, o życiu Agnieszki Osieckiej.
Potem już pożegnaliśmy stary rok bez większego sentymentu, a 87-piętrowy The Shard odliczył w Sylwestra nadejście 2021…
Pełni nadziei na lepsze otworzyliśmy nowe kalendarze!
Pozdrowionka z Londka!
Dodaj komentarz