Kalosze

przez Ola @ Maj 21, 2012

Jeśli wierzyć informacji z lokalnego dziennika (który zamieszcza głównie depresyjne newsy i karmi nimi rano w metrze swoich czytelników), to ten miesiąc jest najzimniejszym majem w Anglii od 300 lat… Nie wiem jak było 100, czy 200 lat temu, ale przez ostatnie osiem, mieliśmy o tej porze wiosnę, a nawet lato, a nie aurę października, czy listopada, która wciąż zmusza nas do noszenia kurtek i szalików. Deszcz jest tu stałym mieszkańcem i dzieli się z nami szczerze całym, swoim wodnym dobrodziejstwem i choć do tej pory radziłam sobie często nawet bez parasolki, to tegoroczne opady, sprawiły, że podjęłam decyzję o zakupie… kaloszy, by bez względu na klimat za oknem, móc się swobodnie przemieszczać.

Teraz, przy obecnym stanie, wciąż podnoszących się wód gruntowych, posiadanie odpowiedniego zabezpieczenia, okazało się celem samym w sobie, dlatego poświęciłam temu trochę czasu, by znaleźć to właściwe dla siebie ogumienie. Szczęśliwie wybrane w internecie, dojechały w dwa dni i dołączyły do reszty mojego obuwia, wyróżniając się jednak w szeregu swoją wielkością i wagą… Początkowo, stawiając w nich pierwsze kroki, czułam się jak leciwy dinozaur, ale czas działa na korzyść i teraz mogę w nich biegać, a nawet tańczyć…

a

Niech żyją suche nogawki, niech żyją!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz