Bon Chic

przez Ola @ Czerwiec 9, 2014

W Londynie, w którym jest na co dzień jak w garnku kulturowym ostatnio bardzo często słychać język francuski… Wlewa się przyjemnie do uszu i automatycznie przenosi mnie do Paryża, który jak wiadomo „jest nie tylko miastem, ale.. całym światem”;) Bez żadnego problemu mogłabym tam wyjechać choćby dziś i zostać na zawsze… Nie zamierzam jednak skupiać się teraz na samym mieście, tylko na stylu jego mieszkanek, ponieważ jest nienaganny i w dobrym guście…

paris

Podpatrując ludzi na ulicach we Francji miałam wrażenie, że każdy z nich od urodzenia wie, co i jak powinno się nosić. Nie słysząc języka można też bez problemu rozpoznać ich w Londynie,  ponieważ dobrze wyglądają nawet wtedy, gdy jadą przez miasto na rowerze;)

Dobór wszystkich elementów stroju jest dla nich tak naturalny jak jedzenie i tego im nikt nie odbierze… ale w czym tkwi sekret?

Po pierwsze:  minimalizm. Wolą mieć jedną dobrą rzecz niż kilka gorszej jakości. Kobiety wybierają uniwersalne, proste zestawy i na szczęście nie ulegają sezonowym trendom w modzie, tylko pozostają wierne sobie i swoim gustom. Wąskie spodnie, biały T-shirt i baleriny to francuski „must have”, pozwalający łączyć pozostałe elementy stroju, ale w paryskiej szafie nie zabraknie także błękitnej koszuli z długim rękawem i beżowego płaszcza.

paris7

Podobną zasadę stosują w makijażu tyle, że Francuzki interesują się bardziej samym dbaniem o skórę niż jej malowaniem. Dzięki temu i nasza może się dobrze odżywiać, mając na sklepowych półkach taki wybór produktów pielęgnacyjnych „Made in France”:) Jeśli jednak już się na ten makijaż zdecydują, to wygląda tak jakby w ogóle go nie miały i o to właśnie chodzi;)

Minimalizm również korzystnie wpływa na ich szczupłe sylwetki… Jedzą małe, ale za to dobrze zbilansowane porcje, choć wcale nie odmawiają sobie słodkości, które tak na marginesie są ucztą nie tylko dla podniebienia, ale także dla oczu, więc naprawdę trudno się oprzeć…

paris8

Po drugie: elegancja. Noszą klasyczne stroje w stonowanych kolorach, do których mistrzowsko dobierają odpowiednie dodatki. Apaszki, korale, czy broszki nadają ich prostym ubraniom odświętnego wyglądu. Często łączą stare z nowym, ale metki znanych marek chowają głęboko, ponieważ w przeciwieństwie do Angielek, nie lubią chwalić się logo znanego projektanta, a co więcej uważają to za modową wpadkę.

paris10

Francuzki nie mają też nawyku wkładania butów sportowych do eleganckiego kostiumu, czy sukienki, tak jak ich koleżanki znad Tamizy i zmieniać je przed wejściem do biura na wysokie obcasy. Raczej od razu wybierają wygodną dla siebie wersję, czyli buty na płaskiej podeszwie, w myśl zasady, że ubrania są dla ludzi, a nie odwrotnie…

paris4

Po trzecie: wiara w siebie. Choć wygląd ma dla nich znaczenie, to jednak najważniejsze jest dobre samopoczucie. Nie przejmują się opiniami innych ludzi, tylko żyją w zgodzie ze sobą, a że przy okazji, to wyczucie stylu mają we krwi… no, to tylko pozazdrościć;)

paris2

Mnie samej dużo bliżej do stylu znad Sekwany niż tego znad Tamizy, więc może dlatego obcy ludzie bardzo często myślą, że jestem z Francji:) Osobiście wolę styl „bourgeois boheme” niż „bon chic, bon gerne”, dlatego do marynarki wkładam T-shirt i trampki, a zamiast modnych klubów w mieście, wybieram kafejkowe pogaduchy w sprawdzonym towarzystwie;)

paris14

Mireille Guilliano – autorka poradników, przetłumaczonych na 37 języków trafnie opisała ich styl – „Istnieje szereg badań socjologicznych, które dowodzą, że Francuzki w ponadprzeciętny sposób opanowały sztukę czerpania radości z życia (…) Rzadko też się z kimś porównują i są odporne na nowinki, zwłaszcza te, które stoją w sprzeczności z ich stylem życia (…)

paris6

Moje rodaczki uważają za nonsens wykluczanie jakichkolwiek produktów z jadłospisu. A szczególnie tych, które kojarzą im się z przyjemnością Czekolada? Wspaniale doprawione mięsa? Wina? Szampan? Ryby w ziołach? Sery i wyśmienite sosy? Nie ma mowy, żeby coś z tej listy zniknęło z ich menu. Życie bez rozkoszy stołu uważają, moim zdaniem słusznie, za jałowe. Ale jednocześnie do wszystkiego stosują zasadę złotego środka (…) Na naszych talerzach nigdy nie zobaczycie piramidy frytek z befsztykiem w rozmiarze XXL. Przeciętny obiad francuskiej kobiety ma objętość tego, co gdzie indziej uznano by za przystawkę (…) We francuskich domach zazwyczaj jada się kolację przy ładnie nakrytym stole. Pożeranie pizzy przed telewizorem to u nas raczej ekstrawagancja (…)

Moje rodaczki kultywują zdrowy ruch na co dzień. Gdzie tylko się da chodzimy piechotą albo jeździmy rowerem. Wchodzimy po schodach nawet gdy w budynku jest winda. Siłownia to wynalazek, który się u nas nie przyjął. Duszna sala pełna spoconych ludzi? Horror! (…) Dla Francuzki to coś nie do pomyślenia. Skoro można pojeździć sobie na rowerze po mieście, przy okazji załatwiając kilka spraw, po co tracić czas na dziwactwa? Ruch powinien być naturalną formą naszego życia,  a nie ekscesem, na który „trzeba się zapisać”.

Dokładnie tak!

paris13

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz