Berlińskie Mitte
przez Ola @ Sierpień 5, 2016
Z uwagi na naszą berlińską lokalizację, mogliśmy każdego dnia zaglądać do największego parku – Großer Tiergarten.
Obrazowo mówiąc, te ogromne „zielone płuca” miasta zaczynają się od Bramy Brandenburskiej, a kończą najstarszym Ogrodem Zoologicznym, otwartym po raz pierwszy w sierpniu 1843 roku. Jego świetne umiejscowienie sprawia, że 14 tysięcy mieszkających tam zwierząt nie czuje się samotnie…
Ponad 200 ha park graniczy bezpośrednio z dzielnicą Mitte, która tego dnia była na naszym celowniku. I to wcale nie ze względu na znajdującą się tam Wyspę Muzeów, prawie 30 ambasad, rzekę – Szprewę, czy słynną wieżę telewizyjną:)
Odkrywanie Mitte zaczęliśmy od odrobienia lekcji historii przy Friedrichstraße,
gdzie w czasie podziału Berlina znajdował się jeden z najbardziej znanych punktów kontroli granicznej CheckPoint Charlie. To właśnie w tym miejscu szczegółowo weryfikowano wjeżdżających cudzoziemców oraz mieszkańców wschodniej części miasta.
Dziś, zamiast szczelnego muru znajduje się symboliczny punkt kontroli, gdzie można zrobić sobie zdjęcie z pełniącymi wartę żołnierzami i wrócić do domu z pieczątką wybranej przez siebie strefy okupacyjnej. Obecnie na Friedrichstraße mieści się Muzeum Muru Berlińskiego, tego najbardziej znanego symbolu zimnej wojny. Niestety, chcąc zobaczyć go w rzeczywistości, nie mogliśmy pozwolić sobie na to dodatkowe zwiedzanie, więc poszliśmy dalej, mijając po drodze dziennikarski zakątek, z biurowcami międzynarodowych wydawnictw.
Wkrótce, zgodnie z planem, czekała nas kolejna lekcja historii, tym razem w postaci architektury…
Z miejsca przypomniał mi się film „Good Bye Lenin” w reżyserii Wolfganga Beckera:)
Podobnie jak w Paryżu wieża Eiffla, tak samo w Berlinie wieża telewizyjna – Berliner Fernsehturm dominuje w lokalnym krajobrazie, ponieważ jest najwyższą budowlą w Niemczech (368m). Z uwagi na bliskie położenie Alexanderplatz nazywana jest też wieżą Alexa.
Początkowo, w tym miejscu mieliśmy zakończyć naszą trasę, którą rozpoczęliśmy przed 9 rano,
ale ostatecznie nogi poniosły nas jeszcze… półtorej godziny dalej:)
na kolejną lekcję historii, ale o tym napiszę już następnym razem…
Dodaj komentarz