Azjatycka pielęgnacja skóry

przez Ola @ Wrzesień 2, 2016

Odkąd mieszkam w Londynie nie ma dnia, bym nie spotykała na swojej drodze Azjatek z idealną cerą, która nawet z bliska wydaje się być nieskazitelna. Wiem, że na jej wygląd duży wpływ mają geny, ale spory też… one same, ponieważ mieszkanki Korei, czy Japonii dokładnie wiedzą jak o nią dbać, by dobrze wyglądała i nie mieć z nią żadnych problemów w przyszłości.
W przeciwieństwie do Europejek, które niestety wciąż wydają więcej pieniędzy na kosmetyki niż na produkty pielęgnacyjne, nie wyobrażają sobie pospiesznego oczyszczania skóry płynem micelarnym, chusteczkami nawilżającymi, czy produktem 2w1, ponieważ to właśnie od oczyszczania zależy jak przyjmie się kolejny kosmetyk.

Kluczem do ich sukcesu jest dokładna, wręcz rytualna pielęgnacja, w której pierwsze i najważniejsze miejsce zajmuje wieczorny demakijaż i to koniecznie produktem zawierającym olejek, by dokładnie usunąć kurz z całego dnia (rano wystarczy żel myjący lub pianka). Drugim etapem jest oczyszczanie kosmetykiem na bazie wody mineralnej, by ją odpowiednio nawilżyć. Tak przygotowana skóra potrzebuje peelingu (w zależności od typu cery raz lub dwa razy w tygodniu), a następnie toniku, by przywrócić odpowiednie pH. Kolejnym etapem tzw. „10 kroków pielęgnacji” jest maseczka do twarzy, stosowana raz lub dwa razy w tygodniu, a po niej nawodnienie skóry, do czego idealnie nadają się tzw. „esencje”, czyli kosmetyki zawierające substancje aktywne. Siódmym krokiem azjatyckiego harmonogramu pielęgnacji cery jest jej odżywienie, z odpowiednią aplikacją serum, które z uwagi na lżejszą konsystencję wnika w głębsze warstwy i regeneruje je od środka. Potem to już tylko krem pod oczy oraz krem do twarzy, nakładany szpatułką i delikatnie wklepywany, a na koniec filtr ochronny (SPF50+), o czym, my Europejki przypominamy sobie tylko na urlopie…

Jeśli mowa o filtrze, to Azjatki po prostu nie wychodzą bez niego z domu, nawet w pochmurne dni. Spacerują pod parasolkami, a nawet w rękawiczkach, unikając słońca jak ognia z uwagi na bardzo wrażliwą skórę. Czasem jednak ta ucieczka przed naturalną witaminą D3 zakrawa już na prawdziwą obsesję i patrząc na poniży zestaw skrajności już nie wiadomo czy się śmiać, czy im współczuć:))

Azjatycka ochrona przed słońcem

Co ciekawe, salonów kosmetycznych i gabinetów odnowy Azjatki unikają tak samo jak… słońca, ale dzięki swoim nawykom i konsekwencji w działaniu, jeszcze długo pozostaną na pielęgnacyjnym podium…

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz