Coraz bardziej u siebie…

przez Ola @ Kwiecień 8, 2016

Przyznam szczerze, że zdecydowanie za rzadko przyjeżdżam do Trójmiasta. Ale jak się ma tylko 33 dni urlopu i co najmniej cztery stałe miejsca do odwiedzenia w trakcie roku, to już naprawdę nie za wiele zostaje z tego wolnego czasu…
Najbardziej cierpi na tym właśnie Gdynia, choć zupełnie się na mnie nie obraża, a wręcz przeciwnie, zawsze wita z otwartymi ramionami i chętnie zapoznaje nas z tym, co ma u siebie najlepszego;)
Nie po raz pierwszy spotkam się z opinią, że jest to miasto ludzi szczęśliwych;) Będąc tam ostatnio i poznając ją coraz bardziej od kulis (urzędy, sklepy, komunikacja) już wiem, że coś w tym jest i… bardzo mnie to cieszy;)

Promenada, Gdynia

Bez względu na to na ile przyjeżdżamy na Pomorze i w jakim celu, to zawsze staramy się odkryć miłe dla oka oraz dla podniebienia miejsca, które później już trwale zapisują  się na naszej trójmiejskiej mapie.
Podczas marcowej wizyty jak zwykle biegaliśmy pospiesznie po centrum w celu załatwienia niezbędnych spraw, ale nie przegapiliśmy kolejnych, ciekawych adresów, które przy okazji polecam wszystkim, którzy planują wkrótce pojawić się w Trójmieście…

Gdzieś pomiędzy formalnościami związanymi z meldunkiem stałym, a poszukiwaniami wielkanocnego koszyka zostaliśmy zwiedzeni niesamowitym zapachem chleba i tak trafiliśmy do uroczego miejsca – „Le Bonjour”. Jak się szybko okazało można tam kupić różnego rodzaju pieczywo, robione z oryginalnej, francuskiej mąki, zgodnie z tamtejszym recepturami, a także zjeść coś pysznego do kawy i porozmawiać (również po francusku) z panem Sławkiem, który po 18 latach pobytu we Francji przyjechał do Gdyni wraz z dwoma tamtejszymi kucharzami. Wspólnie stworzyli taką bistro – piekarnię, gdzie już do końca naszego świątecznego pobytu zaopatrywaliśmy się w pieczywo:)

„Le Bonjour”, ul. Świętojańska 62, Gdynia

Początkowo, pogoda w Trójmieście do złudzenia przypominała nam miasto, z którego przyjechaliśmy, dlatego w ten pochmurny dzień z przyjemnością wstąpiliśmy na kawę do „That English Place”, której pomysłodawczynią jest właśnie rodowita Brytyjka. Dzięki niej można poczuć prawdziwie londyński klimat w centrum Gdyni, a nawet poćwiczyć swój angielski, zapisując się na indywidualne konwersacje.

That English Place, ul.J. Wybickiego 3, Gdynia

Z czasem na niebie pojawiło się słońce i od razu wokół zrobiło się bardzo wiosennie. W tak sprzyjających okolicznościach przyrody poznaliśmy lodziarnię „Miło mi”, która oprócz tradycyjnych smaków takich jak czekolada, kokos, czy śmietana, oferuje lody z płatków róż, te o smaku snickersa i… oleju z pestek dyni:) Dodam, że to wyrób naturalny, a jedna porcja jest dużo większa niż tradycyjna gałka, dlatego tym bardziej było nam miło delektować się nimi po drodze – jednym słowem… rewelacja!!!

Lodzirnia "Miło mi", Gdynia

„Miło mi”, ul. Świętojańska 94, Gdynia

Przy okazji krótkiej wizyty w Sopocie obowiązkowo musieliśmy zajrzeć na plażę, a tam już zaledwie „kilka” kroków dzieliło nas od klimatycznego i bardzo morskiego w swoim wystroju „White Marlin”, gdzie zjedliśmy nie rybę, ale… pizzę z fetą, salami, marynowaną dynią, żurawiną i świeżym rozmarynem  – palce lizać!

White Marlin, Sopot

„White Marlin”, al. Wojska Polskiego 1, Sopot

Naszych gości obowiązkowo zaprosiliśmy na desery w słoikach do „Mikroklimatu”, o który już Wam wspominałam, a który na stałe wpisał się w nasz gdyński klimat;)

Mikroklimat w Gdyni - moje ulubione miejsce na deser

„Mikroklimat”, ul.Abrahama 26, Gdynia

Na wielkanocny spacer wybraliśmy się do Redłowa, gdzie wdychaliśmy zapach lasu,

Kępa Redłowska

a następnie… morskiej bryzy, bo to po sąsiedzku:)

Gdynia Redłowo

i w związku z powyższym nie możemy się już doczekać powtórnej wizyty w Trójmieście… Miłego weekendu!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz