Smakując życie, czyli… moje francuskie wakacje, cz. 5 – Collioure
przez Ola @ Listopad 4, 2015
Z uwagi na to, że podczas pobytu w Narbonne wybraliśmy się na dwie spontaniczne wycieczki (Carcassonne i Gruissan), to ostatni dzień w tym miejscu staraliśmy się jeszcze bardziej rozciągnąć w czasie. W związku z tym, do kolejnego punktu na naszej wakacyjnej mapie dotarliśmy późnym popołudniem,
ale jeszcze przed snem, znów w pełni zasłużonym:) wybraliśmy się na spacer po nowej okolicy. W powitalnym pakiecie od COLLIOURE, o którym tyle wcześniej słyszeliśmy i którego od samego początku byliśmy bardzo ciekawi, dostaliśmy szum fal, zapach morza i klimatycznie oświetlone miasto…
ale to dopiero dzień pokazał nam prawdziwe oblicze „wioski malarzy”.
Pomiędzy Collioure, a Cerbere - miasteczkiem tuż przy granicy z Hiszpanią znajduje się Cynobrowe Wybrzeże (Cote Vermeille) i to tu narodził się fowizm, który obok ekspresjonizmu miał ogromny wpływ na sztukę XX wieku. Głównym przedstawicielem tego nurtu był Henri Matisse, który powiedział kiedyś, że „w całej Francji nie ma nieba bardziej błękitnego niż w Collioure. Wystarczy tylko rozchylić żaluzje w pokoju, a przed oczami pojawiają się wszystkie barwy Morza Śródziemnego.” Ja już też to wiem… dlatego nie dziwiło mnie ogólne rozleniwienie turystów, którzy siedząc samotnie, czy w towarzystwie, potrafili godzinami patrzeć na zatokę…
Gdybym mieszkała w tej najbardziej wysuniętej na południe części kraju, to wiem na pewno, że byłby ze mnie… niespotykanie spokojny człowiek, ponieważ 300 dni słonecznych w roku, do tego morze i ten artystyczny klimat, niesamowicie skutecznie odseparowuje od świata, który tak dobrze znam… Cudowne uczucie!
Już od pierwszego dnia pobytu malowały się dla nas cudne krajobrazy, nie tylko nad samym morzem, ale i w ścisłym centrum Collioure,
z jego sztuką uliczną,
historią,
egzotyką,
tęczową paletą barw, które wciąż spotykaliśmy podczas naszych całodziennych spacerów…
no i oczywiście… z lokalnym winem, którego nie mogliśmy nie spróbować. Jak widać na załączonym obrazku, zapasy piwnicy „Le Cellier Dominicain”, którą w tym celu odwiedziliśmy nie ułatwiały nam zadania, ale ostatecznie byliśmy bardzo zadowoleni z naszego wyboru:)
Jedno jest pewne, że gdybym z jakiś powodów nie miała wtedy ze sobą w Collioure aparatu, to chyba sama stała bym się artystką i zaczęła malować po swojemu zastane krajobrazy…
Praktyczne informacje:
1. W ramach zwiedzania miasta, warto zajrzeć do średniowiecznego zamku, który był dawniej rezydencją królów Majorki, a z którego roztacza się panorama na ten górsko – nadmorski port. Bilet wstępu kosztuje €6, ale czas zwiedzania w ramach godzin otwarcia zamku jest nieograniczony.
2. Z uwagi na to, że Collioure jest kolebką fowizmu, to przez miasto prowadzi szlak przedstawiający 20 reprodukcji głównych twórców tego nurtu „Le Chemin du Fauvisme”. Polecam nie tylko miłośnikom sztuki!
Cdn…
Dodaj komentarz