Turystyka górska w Karkonoszach – podsumowania

przez Ola @ Sierpień 23, 2012

Dokładnie trzy tygodnie temu, o tej porze, pakowaliśmy się do wakacyjnego wyjazdu… Z perspektywy czasu stwierdzam, że spędziłam urlop w ciekawym miejscu, gdzie słowo „ciekawy” jest tu wielowymiarowe. Warto zaznaczyć, że Karpacz nie jest tak komercyjny jak Zakopane, ale jednocześnie nie tak rozwinięty turystycznie jak stolica Tatr – choć ma to swoje zalety i wady.

Komunikacja z innymi miastami jest bardzo ograniczona, żeby nie powiedzieć żadna, bo jeden autobus na dzień do Szklarskiej Poręby, która też jest przecież świetną bazą wypadową, to prawie nic… Ponadto, miastu brakuje deptaka, po którym można spacerować wieczorami, gdzie można kupić pamiątki i zjeść smacznie regionalne jadło, po wyczerpującym dniu w górach. Główna ulica: Konstytucji 3 Maja ma i sklepy i restauracje, ale nie jest zamknięta dla samochodów, a wąski chodnik nie pozwala na dłuższe oglądanie wystaw, bo zwyczajnie blokuje się przejście innym ludziom…

Hitem tego lata była, znajdująca się na tej ulicy ławka, którą ktoś połączył oryginalnie drutem… z wycieraczką, by sobie tego siedziska nie przywłaszczyć… 

Spójrzcie bliżej na ten splot… toć to przecież koronkowa robota… na widok której Niemcom, licznie odwiedzającym Karpacz pewnie oczy wychodzą z orbit;)Widząc takie zabezpieczenia zwykłych drewnianych ławek, pewnie zastanawiają się jak chronimy przed kradzieżą dużo bardziej wartościowe rzeczy, a może w ogóle nie opłaca nam się ich kupować… Oprócz takich „kwiatków” wiem, że miasto ma potencjał, by stać się prawdziwa atrakcją turystyczną. Ma naturalne dobra w postaci ciekawych szlaków i bliskość granicy z Czechami, co daje dodatkową możliwość zwiedzania. Gdyby tylko popracować  w nim i nad nim trochę bardziej, to w przyszłości będzie kurortem, równie często odwiedzanym, co Zakopane. 

Tyle, że samo miasto dla prawdziwego miłośnika górskiego wędrowania, nie jest celem nadrzędnym i patrząc na Karpacz, można stwierdzić, że władze też uważają tak samo. Nie widzą potrzeby zmiany lub im się po prostu nie chce dokonywać tych rewolucji dla obcych przybyszów, ponieważ to widać gołym okiem, niestety!

Pustki na szlakach mogą wskazywać na to, że większość znów tradycyjnie wybrała w tym roku Zakopane, a może Tajlandię, czy Cypr. A może zwiedzający Karpacz po prostu nie są miłośnikami gór, a jedynie bywalcami restauracji, czy sklepów, no i może jeszcze ogromnego hotelu, który jest w stanie dać nocleg 3 tys. osób i góruje nad miastem wyraźniej niż sama Śnieżka.

Jak już się jednak znajdą chętni i w końcu wybiorą się na szlak, to do celu docierają najkrótszą trasą, czyli wyciągiem. Na górze, przerwa na szybkie zdjęcie przed schroniskiem i znów w dół, tym samym krzesełkowym pojazdem. Zaliczone? Zaliczone! Ale to jeszcze nic przy tych, co drepczą majestatycznie na 1600 metrów w japonkach lub sandałach, dzierżąc w ręku parasolki i z ironicznym uśmiechem patrząc na przechodzących obok ludzi w butach trekkingowych i przygarbionych plecakami. Patrzą na nich jak obywateli drugiej kategorii, czy umęczonych biedaków, ale to właśnie tym „wyfiokowanym” paniusiom trzeba szczerze współczuć… głupoty! Ci, tacy właśnie pseudo – turyści wolą też stać kilka godzin w oczekiwaniu na wjazd kolejką (jak ostatnio       w Zakopanem, siedem godzin!) niż przejść się szlakiem i poczuć te góry pod stopami… Ale po co się w ogóle męczyć… szczyt przecież i tak jest zaliczony – niestety ten głupoty również!

W Zakopanem już prawie pod samo Morskie Oko można podjechać samochodem, wyskoczyć szybko, zrobić sobie zdjęcie z misiem, żeby pokazać je później na Facebooku 300 tys. znajomych i wrócić na kebab do centrum miasta… Tak teraz często wygląda turystyka górska, niestety…

A jeśli mowa o kebabie, to ciekawi mnie też to, dlaczego w Karpaczu „daniami regionalnymi” są w większości pizze lub inne takie zagraniczne wynalazki, jakby ten region nie miał zupełnie karkonoskich specjałów. Na pewno cenna będzie tam wizyta Magdy Gessler, by pomóc owym restauratorom odnaleźć prawdziwe smaki, tradycyjnej kuchni i dobry znawca muzyki, bo teraz miesza się w talerzach… w rytmie disco-polo i trudno nazwać to jakąkolwiek przyjemnością… My na szczęście stołowaliśmy się z firmą, gotującą domowe obiady i która przywoziła je nam do domu. Wszystko było smaczne, zdrowe, dwudaniowe i to za jedyne 13zł!!!

Podsumowując moje „Podsumowanie”, to ogólnie rzecz ujmując… zdecydowanie polecam wypoczynek w Karpaczu, bo spędziłam tam świetne, rodzinne wakacje w otoczeniu pięknych gór. Może dlatego teraz tak trudno pogodzić się z powrotem do tej głośnej rzeczywistości i dlatego też tak bardzo zazdroszczę wszystkim tym, którzy mają tegoroczne urlopy jeszcze przed sobą lub właśnie je spędzają…

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz