Siedem przykazań

przez Ola @ Grudzień 29, 2012

Po leniwych i pełnych słodkości świętach można zauważyć tu i ówdzie dodatkowe kilogramy, a przynajmniej dekagramy:) które przed zbliżającym się Sylwestrem, karnawałem, a potem na wiosnę mogą zacząć nam przeszkadzać… Tylko czekać aż w różnych magazynach kobiecych, jak grzyby po deszczu zaczną się pojawiać „diety cud”, gwarantujące powrót do normalności, talię osy albo inne, jeszcze lepsze rezultaty… Może wstyd się przyznać, ale mimo swojego wieku;) jeszcze nigdy nie byłam na żadnej diecie… Po prostu nie musiałam, bo moja waga jest wciąż taka sama od liceum:D Może przez ten doskonały metabolizm, słowo „dieta” jest mi obce, poza tym ma negatywne nacechowanie i zawsze źle mi się kojarzyło – podobnie jak lekcje wychowania fizycznego w szkole:)

Ale wystarczy zmiana kilku nawyków, by inni też nie musieli być na diecie i zajadać samej marchewki.

Oto siedem przykazań głównych, ale łatwych i do zrobienia… Trzeba:

Po pierwsze: uczynić swoje życie bardziej interesującym niż jedzenie – wtedy posiłek będzie naturalną potrzebą, a nie celem samym w sobie…

Po drugie: zadbać o swój wewnętrzny spokój, ponieważ wiele osób zajada stres słodyczami, by choć na chwilę poczuć się lepiej. Wiadomo jednak, że problem sam się nie rozwiąże, a przez takie traktowanie, dojdzie kolejny, ten związany z jedzeniem…

Po trzecie: pamiętać o długich spacerach i jeździe na rowerze, bo ta prosta czynność zmniejsza ryzyko otyłości aż o połowę…

Po czwarte: zadbać o zdrowy sen, ponieważ zmęczenie, a co za tym idzie również zły nastrój sprawia, że częściej sięgamy po słodycze (patrz pkt.2)…

Po piąte: pamiętać, że spotkania domowe przy jednym cieście, a nie trzech też będą udane, bo głównie chodzi o atmosferę i wspólne przebywanie, a nie ilości jadła na stole. Ja wiem, że Polacy to mistrzowie gościnności, z czego znani jesteśmy już na świecie,   ale nie zawsze musi to powód do dumy. Wiadomo, że bez problemu możemy w kuchni zrobić coś z niczego i potem na skromnych, domowych imieninach u cioci, siedzieć jak przy weselnym stole. Wiem o tym, ale by sobie nie szkodzić tą szczerością   i hojnością, to warto zmniejszać serwowane porcje. To dla zdrowia, więc nikt się nie obrazi… nawet ciocia.

Po szóste: zadbać, by zakupy spożywcze nie ciągnęły się godzinami i zawsze robić je z listą, według potrzeb, a nigdy na zapas…

Po siódme, ostatnie: pamiętać, by pić jak najwięcej wody i herbat ziołowych, a nie napojów gazowanych, czy nawet dietetycznych, dlatego, że te pierwsze zawierają cukier, a drugie słodziki.  I co jeszcze ważne… jeść wszystko wolno, ponieważ jak się okazuje, szybkie jedzenie zwiększa ryzyko otyłości aż o 11%…

To tyle głównych przykazań na teraz albo na ten nowy rok, co nadchodzi powoli… 

Jak widać nie są to wyrzeczenia, których nie da się wprowadzić w życie… Prawda, że wszystkie punkty można bez problemu zastosować? Może nie od razu tylko stopniowo, ale można, a wtedy… to już żadne „diety cud” nie będą nikomu potrzebne;)

Miłego weekendu!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz