Pamietnik z wakacji – dzień szósty (21.08) Szczeliniec

przez Ola @ Sierpień 27, 2013

Nadszedł dzień, kiedy znów można było wejść na szlak. Nareszcie odłożona na później wyprawa na Szczeliniec, mogła się odbyć bez pogodowych zakłóceń:)

Z samego rana wyruszyliśmy do Karłowa, a stamtąd już prosto do celu… Droga bardzo krótka, więc po spokojnym podejściu… kamiennymi schodami, szybko znaleźliśmy się przy schronisku „Na Szczelińcu”, skąd dalej malowniczym, skalistym rezerwatem, ruszyliśmy dookoła góry.

Podobnie jak w „Błędnych Skałach” mijaliśmy tu różne bloki skalne i w kolejności było to „Ucho Igielne”, „Kaczęta”, „Tron Liczyrzepy”, „Wielbłąd”, „Małpolud” (na zdjęciu), „Diabelska kuchnia”, „Piekiełko”, „Niebo”, „Kołyska”, „Kwoka”, „Koński Łeb” i „Słoń”…

Po tym jak nacieszyliśmy oczy widokami, przeszliśmy do kolejnego schroniska – „Na Pasterce”, które bardziej przypomniało mi dom mojej przyjaciółki w Gostyninie, niż górskie schronisko, dlatego nawet nie zostaliśmy tam na herbatę, tylko ruszyliśmy w trasę… Po drodze mieliśmy spory zapas czasu, który ogólnie płynął niesamowicie wolno, więc postanowiliśmy wydłużyć tę trasę i przejść jeszcze dalej, na czeską stronę…

Kiedy dotarliśmy do niesamowicie zadbanej i czystej wioski Machovska Lhota, słońce grzało w najlepsze, więc skusiliśmy się na podejście
o kolejny kilometr do miasteczka Machov.

Tam rzeczywistość sprowadziła nas na ziemię, ponieważ szybko okazało się, że na transport do Polski nie mamy co liczyć i to, co nam zostało, to jedynie liczyć na siebie i swoje nogi…

Ośmiokilometrowy dystans pieszy do Karłowa nie stanowił problemu, mimo, ze nogi powoli dawały się we znaki, ale w tej sytuacji na krajoznawczy spacer nie mogliśmy sobie pozwolić… Musieliśmy dotrzeć do Karłowa w ciągu dwóch godzin, by złapać ostatni autobus do Polanicy.

Udało się, choć po tym leśnym maratonie, moje dolne kończyny były jak dwa masywne bloki skalne – ledwo wysiadłam z autobusu;)

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz