Pamiętnik z wakacji – dzień dziesiąty (25.08) wyjazd z Ziemi Kłodzkiej:(

przez Ola @ Wrzesień 5, 2013

Wszystko, co dobre szybko się kończy, urlop w Górach Stołowych też:(

Podróż powrotna okazała się pechowa już na starcie, czyli na dworcu PKS w Polanicy, ponieważ autobus, z uwagi na ilość pasażerów w środku, nie zabrał nikogo z oczekujących, dosłownie nikogo! Kłopot w tym, że był to ostatni autobus, którym mogliśmy dotrzeć do Kłodzka, by złapać pociąg do Łodzi… A, że w grupie raźniej, to dotąd, zupełnie nieznani sobie ludzie z przystanku, w krótkiej chwili stali się bliskimi sobie towarzyszami niedoli, by parę minut później, siedzieć w taksówce w kierunku Kłodzka:)

Wysiedliśmy na dworcu PKS, który dzielą od stacji kolejowej 2 kilometry. Pociąg pokonuje tę odległość zaledwie w 3 minuty, ale dowiedzieliśmy się, że ten, który ma nas tam zawieźć jest opóźniony o… 30min, czyli dokładnie tyle, ile dzieliło nas do odjazdu tego łódzkiego… By na niego zdążyć, nie pozostało nic innego jak gnać tam pieszo, choć w ogóle nie znaliśmy miasta. Na szczęście udało się dotrzeć na czas, ale spore plecakowe obciążenia, sprawiły, że byłam dosłownie fioletowa na twarzy…

Z sił opadłam jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam co nas do tej Łodzi zabierze i długo nie mogłam uwierzyć, że to prawda… Nie było wyjścia, musieliśmy wejść do środka:(

Wkrótce po nas, ta żelazna maszyna wypełniła się po brzegi, wracającą akurat z koncertu w Czechach, młodzieżą i już na stacji początkowej nie dało się wcisnąć szpilki… Ci ostatni siedzieli ciasno w korytarzu i w wagonach, między rzędami, a ich wielkie plecaki tarasowały wszystkie możliwe przejścia. Poczułam się jak… te 30 lat temu, gdy na peronach było czarno od ludzi, a do pociągu wchodziło się oknem, a przynajmniej tak podawało się wtedy bagaże.

Z racji tego, że większość pasażerów tego pociągu stanowiła młodzież, to „atrakcją” dodatkową było palenie papierosów wszędzie tam, gdzie jest ku temu formalny zakaz, czyli na przykład w wagonie:( Poza tym, średnio co pół godziny, krzyczeli niezrozumiałe dla mnie zdanie, które niosło się echem po całym składzie i co stację głośno żartowali z tych, którzy z braku miejsc siedzących i stojących, musieli na niej zostać i czekać Bóg wie ile na następny pociąg… W takiej atmosferze przejechaliśmy prawie siedem godzin, pokonując tego dnia 332km!

Dzięki PKP, ta podróż na pewno na długo zostanie mi w pamięci, niestety!

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz