Po weekendzie

przez Ola @ Listopad 18, 2013

Piątkowy „Half day shopping” ostatecznie uczyniłam zakupowym, ale tylko z czysto praktycznego powodu, ponieważ potrzebowałam trzech prezentów w samym jeszcze listopadzie, a i Mikołajki tuż, tuż. Dobrze być zaopatrzonym wcześniej lub chociaż bardziej zorientowanym w temacie:)

Przemierzając wczesnym popołudniem świąteczne już Oxford Street musiałam wyglądać komicznie… 

Ktoś mógł pomyśleć, że nie mogę dospać, tylko szaleńczo ganiam za towarem, a  w rzeczywistości… po prostu chciałam mieć już to za sobą:) No, co ja na to poradzę, że nie cierpię chodzić po sklepach, buszować w tysiącach rzeczy i umierać wewnątrz z gorąca albo ze zmęczenia. Bywa, że muszę się wybrać na zakupy „za własną potrzebą” i chyba najlepiej bym była sama, ponieważ nie jestem wtedy łatwym towarzyszem;) Tym razem jednak ten „sklepowy maraton” był moim świadomym wyborem. Przy okazji krótkiego dnia w pracy, trafiła mi się szansa ominięcia tłumnego przeciskania się wzdłuż ulicy, a później do kasy, dlatego skorzystałam:)

Najbardziej popularna ulica handlowa miasta już od dawna pozostawia wiele do życzenia, a jej lata świetności minęły chyba bezpowrotnie, ale z uwagi na to, że jest niedaleko mojej pracy, to podjechałam właśnie na Oxford Street, by mieć wszystko w jednym miejscu. Nie musiałam biegać od sklepu do sklepu, bo to już prawdziwa strata czasu, tylko zajrzałam pod swoje stałe adresy. Wczesna godzina uchroniła mnie przed weekendową falą zakupocholików, dla których bieganie między regałami jest formą relaksu. Z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja i, co najważniejsze… skuteczna, ponieważ już wiem,  co, gdzie, kiedy,  a i do domu nie wróciłam z pustą torbą… Zasłużyłam na odpoczynek, dlatego reszta weekendu była prawdziwie relaksacyjna:)

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz