Moda wagonowa:)

przez Ola @ Marzec 20, 2014

Przeczytałam ostatnio, że w Pekinie za wniesienie jedzenia do metra (wliczając też napoje) grozi kara finansowa i w przeliczeniu na naszą rodzimą walutę wyniesie jakieś 250zł!

Od razu pomyślałam, że przydałoby się wprowadzić ten przepis w londyńskim metrze, gdzie czuję się często jak w…  wagonie restauracyjnym. Z braku czasu na spokojny posiłek, wiele osób pożywia się między swoimi docelowymi stacjami, jakby byli  w składzie dalekobieżnym, jedząc kanapki, słodycze, a także, co jest największą zmorą dla mojego nosa – olejowe „pyszności” z McDonald’s, czy KFC:( Ostatnio też, w czasie drogi do pracy, usiedli przy mnie panowie z wielkimi kartonami pizzy pepperoni i, o zgrozo… zaczęli ucztować w najlepsze, trzymając je na kolanach. Mieszanka zapachów była naprawdę ciężka do zniesienia, więc cieszę się, że jechałam tylko dwie stacje, bo w przypadku dłuższej podróży na pewno zmieniłabym wagon. Kiedyś miałam też wątpliwą przyjemność siedzenia na przeciwko chłopaka, który widocznie nie mógł doczekać się zjedzenia zakupionego wcześniej dania i jeszcze zimne kroił… biletem miejskim tzw. Oyster card i zajadał w najlepsze!!! No, cóż zrobiło się mało apetycznie, więc resztę „głodnych przypadków” pominę milczeniem, choć wierzcie mi, że nie są pojedyncze, dlatego aż się proszą o tę karę… 

Ale jedzący w metrze to nie jedyna grupa pasażerów,  którą częstowałabym… mandatami za utrudnianie życia współpasażerom – do drugiej należą kobiety, zmieniające kosmetykami swoje zaspane lica:) Makijaż w miejscu publicznym, w obecności obcych sobie ludzi jest również zagrożony karą w Chinach, czy w kraju kwitnącej wiśni… ale oczywiście nie w Londynie. Tutaj nikt tego nie zabrania, choć do pełnego poparcia tych, którzy muszą być tego świadkiem też jeszcze daleko. 

Wciąż nie mam roweru i zdana jestem na codzienne środki transportu, wiec do takich, czy innych widoków trochę przywykłam. Już tak nie dziwią, ani nie szokują, ponieważ mają miejsce od dawien dawna, a mimo to wciąż podziwiam panie, które bez żadnego skrępowania pokazują innym co robią, by wyglądać lepiej i podczas ruchu, nie zawsze przecież jednostajnie ciągłego, aplikują sobie tusz do rzęs, czy kreskę na powiece. Jeszcze pół biedy, gdy do tej codziennej metamorfozy zalicza się podkład, cienie do powiek, czy ten wspomniany tusz do rzęs, ale w piątkowy wieczór zaskoczył mnie powalający od wejścia do wagonu mocny  zapach… acetonu. Okazało się szybko, że jedna z takich weekendowych „gwiazdeczek” zapragnęła w miejscu publicznym… pomalować sobie paznokcie, co też uczyniła, nie zwracając uwagi na siedzących obok ludzi – na dowód załączam zdjęcie zrobione z tzw. bioderka:) Obawiam się, że jeszcze trochę i będą sobie kleiły tipsy albo utwardzały akryle przenośną lampą LEDową;)

Może się czepiam, a tu tak naprawdę chodzi o to by czuć się wszędzie jak u siebie w domu? Ci ludzie w wagonie często właśnie robią to, na co mają ochotę – rozmawiają, czytają lub śpią – niektórzy nawet głęboko, z chrapaniem i leżeniem włącznie, a także to, o czym napisałam powyżej, czyli jedzą i upiększają się przed pracą lub przed jakimś wyjściem;) 

Czy w naszym kraju… nad Wisłą też tak jest, czy to tylko tutejsza, angielska moda… wagonowa?

Dodaj komentarz

Nie będzie publikowany

Jeżeli posiadasz