Viva Italia, czyli… urlop z makaronem na widelcu, cz. 1 – RZYM
przez Ola @ Październik 13, 2016
Po tym jak zdecydowaliśmy o głównym kierunku naszego wrześniowego wypoczynku, mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby go zaplanować.
Początkowo marzyły mi się północne Włochy, a w szczególności otoczenie wokół Jeziora Garda oraz Wenecja i Werona, no ale pojechać do Włoch i nie być w Rzymie? Dlatego, ostatecznie wyłączyliśmy z planów północną część kraju, zostawiając ją sobie na osobny wyjazd i zaczęliśmy zwiedzanie słonecznej Italii od Lacjum…
Wszystkie noclegi zarezerwowaliśmy wcześniej z aplikacją „HomeAway”, ponieważ chcieliśmy pomieszkać w prywatnych domach, a nie w tych sztucznych, klimatyzowanych pomieszczeniach hotelowych.
I tak, w Rzymie powitał nas Paolo, który przekazując klucze do swojego mieszkania, przy okazji przekazał nam dużo cennych informacji, które wykorzystaliśmy podczas pobytu.
Spacerując po mieście, tradycyjnie chodziliśmy do celu okrężną drogą, by zobaczyć jak najwięcej…
W ściśle turystycznych częściach miasta, oprócz atrakcji historycznych, czekała nas „atrakcja” odmawiania kupna wszystkiego, co oferowali tamtejsi sprzedawcy. A, że byli to sprzedawcy mobilni, to nie można było tak zwyczajnie odejść od lady, ponieważ… ta „lada” szła za nami, proponując najpierw wodę, potem uchwyt do telefonu, jakieś szklane pamiątki, a w końcu parasolki…
Inni, w ramach międzynarodowej przyjaźni, proponowali nam różne prezenty, za które później oczekiwali finansowego wsparcia. Metodą na nich okazała się komunikacja w języku polskim, ponieważ byli przygotowani jedynie na negocjacje po włosku, angielsku i francusku, a wszystkim sprzedawcom uchwytów telefonicznych do tzw. selfie, z uśmiechem pokazywaliśmy nasze Nikony;) Miny zaskoczonych… bezcenne! Mimo drugiej połowy września nie odczułam zwiedzania poza sezonem. Na równi z mieszkańcami dreptały wycieczki szkolne, pielgrzymki, czy tacy pojedynczy turyści jak my, chętni zobaczyć swoje zaznaczone punkty na mapie.
Najprzyjemniej było w parkach, wśród cyprysów i charakterystycznych w tym regionie drzew iglastych.
To, co mnie od razu ujęło w Rzymie, to pogoda i… stylowe Vespy, bez których naprawdę trudno wyobrazić sobie włoskie miasta. Trochę hałasują, zanieczyszczają powietrze, ale.. pod względem stylu na drodze, nie mają żadnej konkurencji:)
Pominąć milczeniem trzeba tylko parkowanie, bo miejscowi nie mają na to żadnych przepisów, tylko… przyzwolenie na totalną samowolkę w tym temacie.
Ale Włochy to przede wszystkim dobre jedzenie, dlatego obok typowych dań z makaronu, lokalnej pizzy, kawy i… lodów nie mogliśmy przejść obojętnie:)
Jak to na wakacjach, pobyt w Rzymie upłynął nam bardzo szybko i choć wiele zobaczyliśmy, to jak zawsze lekki niedosyt pozostał…
Zanim wyruszyliśmy w dalszą podróż spotkaliśmy jeszcze po drodze ciekawych ludzi,
w odludnej części miasta podpatrywaliśmy bardziej współczesną architekturę
i byliśmy świadkami zaręczyn pod Fontanną di Trevi…
Celowo w siódmym dniu tygodnia wybraliśmy się do Watykanu, by dzień święty święcić, ale co z tego wyszło opowiem już przy następnej okazji…
Dobrego weekendu!!!
2 komentarzy
Czuje niedosyt !!! prosze o wiecej ,poczawszy od sandalow az do Brunchildy :-) !!!!
by Justyna on 13 października 2016 at 23:40. #
;) Następny przystanek… Watykan.
Miłego weekendu, poozdrawiam ciepło!!!
by Ola on 14 października 2016 at 06:31. #